Jak zauważa dziennikarz Tomasz Szymborski, który opublikował raport, „w przypadku gdyby Kamil Durczok skierował przeciwko TVN sprawę do sądu, stacja znalazłaby się w niezbyt komfortowej sytuacji. Nawet beznadziejnej wizerunkowo” .
Przypomnijmy, że komisja TVN na przełomie lutego i marca przeprowadziła wywiady z 37 pracownikami stacji. Prace miały zweryfikować doniesienia tygodnika Wprost o mobbingu i molestowaniu w redakcji Faktów TVN. W opublikowanym w marcu oświadczeniu stacja poinformowała, że „trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania”. Dodała również, że kończy współpracę z Kamilem Durczokiem w trybie natychmiastowym za porozumieniem stron. Ujawniony dokument ma tłumaczyć decyzję stacji.
Jak przyznał przed komisją Kamil Durczok, o wielu okolicznościach będących podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego miał wiedzieć Adam Pieczyński – członek zarządu TVN ds. programów informacyjnych. Komisja rekomendowała zarządowi TVN, żeby zakończył współpracę z Durczokiem polubownie, ponieważ ewentualny proces wytoczony stacji przez dziennikarza spowodowałby konieczność składania zeznań sądowych przez poszkodowane osoby, co wywołałoby u nich dalszy stres.
Autorzy raport zalecili także stacji, by kładła większy nacisk na funkcjonowanie działu HR w spółce: „Nie powinna mieć miejsce sytuacja, w której dział HR nie wiedział i nie zgłosił zarządowi nieprawidłowości w Redakcji Faktów. Powinny zostać przeprowadzone niezbędne oceny (np. ocena 360 stopni), rozmowy i szkolenia”.
Pozostałe uwagi dotyczyły także sposobu, w jakim został napisany komunikat prasowy wysłany mediom i szkic takiej informacji znalazł się w raporcie. „Język został starannie dobrany w taki sposób, by dostarczyć niezbędnych informacji, a zarazem chronić spółkę przed ewentualnym pozwem ze strony Pana Durczoka” – dodaje komisja. W tym przypadku podstawą pozwu mogłoby być naruszenie dóbr osobistych – pomówienie i naruszenie dobrego imienia. „Użyty w komunikacie język zmniejsza, ale nie eliminuje całkowicie ryzyka” – czytamy dalej. Ostatecznie do dziennikarzy trafiło krótsze oświadczene. Nie stwierdzono w nim jednoznacznej winy dziennikarza. (mw)