Donald Tusk zdecydował się na powrót do polskiej polityki. W sobotę 3 lipca 2021 roku potwierdziły się doniesienia, które pojawiały się w mediach już kilka dni wcześniej. Były premier na sobotnim posiedzeniu Rady Krajowej poinformował o swoim powrocie „na 100 procent”. Po latach w Radzie Europejskiej znów pokieruje Platoformą Obywatelską. Borys Budka zrezygnował bowiem z funkcji przewodniczącego partii i oddał Tuskowi stery.
W miniony weekend powrót Tuska do krajowej polityki i przejęcie sterów w PO były wiodącymi tematami w mediach. Jak wynika z danych Instytutu Monitorowania Mediów, w ostatnim tygodniu na temat polityka pojawiło się niemal 14 tys. publikacji w mediach, których dotarcie to ponad 19 mln potencjalnych kontaktów. Ekwiwalent reklamowy oszacowano na ponad 14,4 mln zł. Najwięcej wzmianek, bo 76 proc., pochodziło z Twittera.
Co dla polskiej sceny politycznej i PO oznacza powrót Donalda Tuska? Jak polityk wypadł podczas pierwszych wystąpień?
Dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico, ekspert z zakresu marketingu politycznego, strategii i komunikacji kryzysowej. Autor i doradca kilkudziesięciu kampanii wyborczych.
Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki sprawi, że to polityczne lato może być wyjątkowo gorące. Żartobliwie ujmując temat – zamiast łagodnego sezonu ogórkowego w środku kadencji może to być sezon ostrej papryczki.
Świadczą o tym pierwsze dni od jego debiutanckiej konferencji w roli nowego, starego szefa PO. Głośne starcie Tuska z dziennikarzem TVP Info pokazuje, że były przewodniczący Rady Europejskiej i obecny przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej to gracz innego kalibru niż politycy rodzimej sceny, do których przywykliśmy. Jego doświadczenie i kompetencje komunikacyjne połączone z pewnością siebie i charyzmą mogą skutecznie studzić zapał wielu osób, które chciałyby zmierzyć się w bezpośredniej konfrontacji.
Trzeba przyznać, że do tej pory PiS umiejętnie rozprawiał się z opozycją, która mimo że nazywana przez obóz rządzący totalną – była raczej bezbarwną i pasywną. Na tym mało dynamicznym gruncie wyrósł Szymon Hołownia, który zyskiwał choćby swoją świeżością i aktywnością.
PO od dłuższego czasu cierpiała na deficyt liderów. Lewica i PSL – uderzyły z hukiem o dno w wyborach prezydenckich, a ciężar tych porażek dźwigają w każdym kolejnym sondażu. Rafał Trzaskowski, który zgromadził potężny kapitał w ramach wyborów prezydenckich, pozwolił mu ostygnąć i dopiero w ostatnich miesiącach uaktywnił się na arenie ogólnopolskiej, być może przeczuwając, że jeśli nie zajmie pozycji przed powrotem Donalda Tuska, później na scenie może być już za ciasno.
Przed nami ciekawe czasy – zderzenie „starych” tytanów. Warto zwrócić uwagę, że skoro od około 15 lat są oni najmocniejszymi zawodnikami wagi ciężkiej w polskiej polityce to… znaczy, że rodzima scena nie doczekała się ich poważnych następców. Ten fakt to smutna konstatacja wynikająca z obserwacji wzlotów i upadków poszczególnych pretendentów, których po drodze mieliśmy kilku, a którzy często potykali się o własne nogi – jak Petru czy Biedroń.
Przed nami walka Jarosława Kaczyńskiego, którego formacja (jak każda rządząca dłuższy czas) przeżywa „kryzys wieku średniego”. Wewnątrz prawicy coraz więcej osób patrzy na siebie wilkiem, a to na dłuższą metę nie pomaga w rządzeniu. Kluczowym pytaniem jest to czy Kaczyńskiemu chce się mierzyć z Tuskiem. Każda władza ma swój początek i koniec – trudno sobie wyobrazić, by rządy Kaczyńskiego trwały wiecznie, a nawet mało wprawiony obserwator polityki krajowej widzi jak na dłoni, że gdy tylko Kaczyński wycofa się – zacznie się krwawa walka o jego schedę między dotychczasowymi koalicjantami Zjednoczonej Prawicy.
Dla prezesa Kaczyńskiego Tusk to najmniej wygodny przeciwnik z wizerunkowym zapleczem w postaci obycia na arenie międzynarodowej. Tusk, mający charakter fightera, nie wrócił na spokojną emeryturę. Jest zdeterminowany i zmotywowany, by pokazać, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Umiejętnościami politycznymi mógłby obdzielić kilku innych liderów, ale wyzwaniem byłego przewodniczącego Rady Europejskiej jest skala jego negatywnego elektoratu, nieustannie podsycana przez media publiczne.
Na scenie politycznej zacznie się coś dziać. Widać to choćby po materiałach w TVP, które mają na celu deprecjonować Tuska, jednocześnie poświęcając mu dużo uwagi. Wydobycie tematu Nowaka pokazuje, że obóz rządzący ma przygotowany arsenał, a jak pokazały ostatnie lata, strategia komunikacji, tematy zastępcze i komunikacja w kryzysach to mocne strony obozu Kaczyńskiego.
Tusk zapewne miał świadomość, że jego powrót to włożenie kija w mrowisko, które uruchomi wiele ruchów w kontrze do niego. Dlatego wszedł z przytupem, mocno eksponując swoje zdecydowanie w działaniu i nie zamierza ustępować. To wejście w stylu: wróciłem po swoje. Po dobiegającym końca Euro i Olimpiadzie nie braknie nam emocji. Zgodnie z rzymskim hasłem – Panem et circenses – chleba i igrzysk.
Grzegorz Sikora, doradca ds. marketingu politycznego i public affairs, właściciel agencji Lisowski PR i doradztwo.
W pierwszej kolejności warto zadać pytanie o komunikacyjną rolę Tuska w wymiarze relacji pomiędzy nim a strukturami Platformy Obywatelskiej. Pokusiłbym się tu o stwierdzenie, że jego powrót ma mieć charakter poddania Platformy pewnego rodzaju psychoterapii. Zaryzykowałbym tezę, że Tusk jest aktualnie przede wszystkim terapeutą swojej partii.
Natomiast bycie jej przewodniczącym ma go wzmacniać w realizacji tej niezwykle trudnej, terapeutycznej misji, chociażby ze względu na pokazanie strukturom partyjnym gotowości wzięcia na siebie odpowiedzialności za jej ostateczne efekty. Ostatecznie, o ile ta terapia będzie przynosić skutki, o tyle Tusk zacznie odzyskiwać zaufanie zarówno w aspekcie wewnętrznym oraz wśród utraconych wyborców. Dlatego też uważam, że wszystkie dotychczasowe wystąpienia starego-nowego szefa Platformy zostały zbudowane w celu wytworzenia synergii pomiędzy szczególną troską o dotarcie i zarazem motywacje swojego politycznego matecznika, a bardzo dynamicznie przebiegającym procesem porządkowania i spajania języka komunikacji PO w relacjach z mediami na fundamentalnym, pojęciowym, definicyjnym wręcz poziomie.
Istotnym kontekstem podróży, w którą Tusk zabiera Platformę, jest postrzeganie czasu jako zasobu, inwestycji w relacje z własnym otoczeniem oraz dziennikarzami. Taka postawa może przynieść Platformie długofalowe korzyści pod warunkiem, że będzie realizowana w sposób konsekwentny i asertywny. W moim przekonaniu nie ma na dzień dzisiejszy większego sensu rozprawiać o tym, jaki wpływ na efekt wspomnianej terapii będzie mieć PiS czy pozostałe środowiska polityczne wraz ze swoimi wyborcami. Obecnie Tuska interesuje przede wszystkim kondycja jego politycznej rodziny i jej atrakcyjność w oczach mediów. Ostatecznie trzeba pamiętać, że nie każdy jest gotowy na terapie i wysiłek z nią związany.
Dr Wojciech K. Szalkiewicz, ekspert od marketingu politycznego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania im. Kotarbińskiego, współautor m.in. książki „Inżynierowie społeczni i technologie zdobywania władzy”
Jak mawiał jeden ze znanych spindoktorów: w polityce nie tylko trzeba mieć poglądy, ale przede wszystkim trzeba je umieć sprzedać. I o ile na płaszczyźnie programowej nowy przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie pokazał na razie jeszcze niczego nowego (oprócz tego, że „PiS jest zły”), to w warstwie komunikacyjnej (marketingu politycznego) mamy do czynienia z nową jakością. Już w pierwszym wystąpieniu Donald Tusk zastosował stary i sprawdzony chwyt – zaczął przemawiać „pisomową”. Jednak zdecydowanie subtelniej niż Jarosław Kaczyński i jego totumfaccy. Jako pierwszy przekonał się o tym rzekom pomówiony minister Zbigniew Ziobro. Przestał się też „obcyndalać” tak jak jego poprzednicy: nijaki Borys Budka czy „śliski” Grzegorz Schetyna, o czym z kolei jako pierwszy przekonał się reporter TVP Info, który w niedzielę próbował zadać Tuskowi kilka „niewygodnych” pytań.
Lider, który ma charyzmę, umiejętności komunikacyjne i interpersonalne, jest politykiem europejskiego formatu – i co warto podkreślić: ma uśmiechniętą twarz – z pewnością był Platformie potrzebny, aby odzyskać szanse na wygranie wyborów. Wydaje się, że w obecnych warunkach tylko Tusk jest w stanie przełamać marazm w tym ugrupowaniu, skierować PO na nowe tory. Zwłaszcza, że już kilkukrotnie pokazał, że potrafi „pociągnąć” partię oraz że niemalże w pojedynkę wygrać wybory. Z całym szacunkiem dla Rafała Trzaskowskiego, ale póki co leży to poza jego możliwościami – przede wszystkim ze względu na brak zdecydowania i determinacji.
Sprzyjają mu też warunki – PiS znalazł się już w politycznej defensywie, którą najlepiej uwidocznił sobotni kongresu tej partii i jego uchwał dotycząca nepotyzmu, dzięki której nowego wymiaru nabrały hasła „Dojna zmiana” i „Koryto +”. To było więcej niż błąd, to była głupota, którą bezlitośnie i profesjonalnie wypunktował w swoim niedzielnym wystąpieniu Tusk.
Zebrała Małgorzata Baran