Gdyby żartobliwie podsumować debatę to przegrała ją… Monika Olejnik. Nie była to jej wina, bo gdy wybrzmiał pierwszy gong (nie gołąb) kandydaci nie zważając na reguły rozpoczęli walkę, realizując scenariusze przygotowane przez sztaby. Komorowski przedstawił więcej argumentów i w tym ujęciu wygrał, a Duda sprawił wrażenie stawiającego kropkę nad i.
Pierwszą zapowiedzią agresywniejszego tonu niż poprzednio były czerwone krawaty. Debatę z impetem zaczął Duda, ewidentnie chcąc zepchnąć Komorowskiego do defensywy. Wystartował jak z bloków do powitania i energicznie potrząsał ręką swojego oponenta. Komorowski w rewanżu przemycił motyw rzekomych wątpliwości czy Duda w debacie stanie – ale zrobił to zbyt mało czytelnie.
Po gorliwym powitaniu okazało się, że w debacie spotkał się nie jak ostatnio – poseł z panem prezydentem, a z Bronisławem Komorowskim. Sam Duda też przeszedł odmianę i z ugrzecznionego posła przeistoczył się w pobudzonego, przez co mógł sprawiać wrażenie bardziej wyrazistego.
Jak to ocenią wyborcy – wiedzą tylko oni. Jedni stwierdzą, że pokazanie charakteru było pożądane, inni, że taka zmienność postawy dowodzi braku stabilności, a nawet szacunku do starszego Komorowskiego. Żadna analiza ani sondaż nie dadzą pewnej odpowiedzi.
Gadżety z teczki, asy z rękawa, sztafeta z flagą
Kiedyś w kampanii swoją rolę odegrała czarna teczka. Wczoraj podobnie jak krawaty ona także zmieniła kolor – na niebieską. To z niej Duda wyciągał niespodzianki. Pierwszą była flaga z logo PO, a jej przekazanie i wejście na teren Komorowskiego miało go skonfundować. Komorowski jednak przytomnie przekazał flagę red. Olejnik (i tak z rak do rąk flaga finalnie trafiła na podłogę), a na czytane przez Dudę wydruki odpowiadał swoimi. Widać było, że obaj panowie zgodnie uznali, że najlepszą obroną jest atak i poszli na wymianę.
Komorowski wydał się nieco lepiej przygotowany merytorycznie, ale jak przystało na wystąpienia publiczne – forma jest równie ważna co treść. W swoim przekazie zbyt delikatnie akcentował argumenty. Parę dni temu – wobec grzecznego Dudy – to wystarczyło. Wczoraj przy wyrazistym Dudzie nieco ginęło. Głębsza analiza dowodzi większej liczbie punktów technicznych zdobytych przez Komorowskiego. Pytanie jednak, co z wrażeniami artystycznymi, bo wybory to dyscyplina, w której oceny wystawiają nie fachowi sędziowie, a publiczność na podstawie indywidualnych wrażeń.
Argumenty Komorowskiego były liczne: motyw przewodni – tragedia smoleńska i określenie Dudy jako prawnika, który podważa decyzje prokuratury, konwencja antyprzemocowa i określenie Dudy jako nie przejmującego się pokrzywdzonymi, ponownie wątek SKOK-ów, in vitro, głosowań Dudy. Wyjaśnienia kwestii emerytalnych zmusiły Dudę do asekuracyjnego, delikatnego wycofania się z dotychczasowego stanowiska. Nie mogło zabraknąć mocnego tematu blokowanego etatu, który jak widać było w studiu po debacie, budzi wielkie emocje. Przedstawiciele PIS i PO prawie się pokłócili, a posłanka PIS oburzona zamierzała opuścić studio.
Co na to Duda? Duda przypomniał Komorowskiemu czekoladowego orła, zmienianie konstytucji czy podwyżki podatków, w tym na ubranka dziecięce. Zarzucił Komorowskiemu podpisywanie ustaw PO – choć to wydaje się mało trafione z powodu jego rodowodu partyjnego. Tym razem Duda trzymał się czasu, grał na swoje prawnicze wykształcenie, był bardziej dobitny, a jego argumenty, choć było ich mniej, wyraźnie wybrzmiały.
Z detali, które mogły przykuć uwagę tylko bardziej zaangażowanych, było częste zasychanie w ustach Komorowskiemu i wyuczona, firmowa formułka Dudy: „ja powiem tak…”.
Na koniec w odpowiedzi na gadżety z teczki, Komorowski z rękawa wyjął asy, a może jokery. Ich wagę dookreślą już komentarze po debacie. Pawłowicz mówiąca o fladze UE jako szmacie i Szczerski z republiką wyznaniową – były ewidentnym zaskoczeniem i dają potencjał sztabowi Komorowskiego.
Jednak czasu na ogrywanie motywów z debaty zostało bardzo mało. To wniosek dla organizatorów, by kolejnym razem tak ważne wydarzenie zorganizować w czasie sprzyjającym dłuższej dyskusji po.
Która debata?
Obie debaty z definicji dawały większe pole do popisu Dudzie, który miał po swojej stronie element zaskoczenia. Mógł przygotować szereg pytań i zarzutów, dotyczących całej kadencji Komorowskiego. Byłoby to naturalne, bowiem krytyka rządzących to domena opozycji. Nie wykorzystał tego. W kwestii narzucenia narracji lepszy okazał się sztab Komorowskiego, dokładniej przygotowując go do obu debat. Ale sztab Dudy lepiej ogrywa to, co wyborcom może nie podobać się w całej PO – stąd bohaterką ostatnich dni jest Bieńkowska czy Sienkiewicz.
Komorowski przed pierwszą debatą, którą wygrał, miał przez słabszą kampanię niżej zawieszoną poprzeczkę. Po lepszym występie – w drugiej debacie był spokojniejszy, a bardziej pobudzony Duda mógł zostać odebrany jako bardziej zdecydowany i wyrazisty. Debata to prezentacja wizerunku i osoby kandydatów, bo głosujemy na konkretnego człowieka. Komorowski w II turze był bardziej stabilny i spójny. Duda zmienny, ale np. lepiej grał rodziną. W niedzielę każdy głosujący zdecyduje na podstawie sobie znanych kryteriów i zdarzyć się może wszystko. Walka będzie zacięta, a zwycięstwo o włos. Pozostaje trzymać kciuki za PKW.
Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico