Na początku tygodnia Onet ujawnił, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał odpowiadać za koordynowanie akcji dyskredytującej niektórych sędziów. Jak wynika z danych IMM, od poniedziałku w internecie pojawiło się już ponad 19 tys. wzmianek na ten tamat. Sprawą żyje przede wszystkim Twitter.
Źródło: IMM
Czytaj też: Hejt i trolling w Ministerstwie Sprawiedliwości. Wiceminister podał się do dymisji
To kolejna w ostatnim czasie afera – po lotach marszałka Kuchcińskiego. Czy może realnie zaszkodzić partii rządzącej przed wyborami?
Eksperci nie sądzą, by tak się stało. Wiele zależy jednak od tego, w jaki sposób temat podejmą media i opozycja – wskazują Wiesław Gałązka, medioznawca i konsultant polityczny, oraz dr Wojciech Krzysztof Szalkiewicz, politolog i specjalista od marketingu politycznego. „Wprawdzie PiS-owi, jak wynika z sondaży, kolejne »afery« na razie nie szkodzą, ale w końcu może pojawić się efekt śnieżnej kuli, którą trudno będzie zatrzymać w trakcie tej stosunkowo krótkiej kampanii” – komentuje Szalkiewicz.
Piotr Czarnowski, prezes i założyciel First PR, uważa z kolei, że opinia publiczna jest na tyle zobojętniała, że tego typu afery nie dają długofalowych skutków. „Tak było w przypadku Kuchcińskiego, zapewne będzie i w przypadku Piebiaka. Premier już twierdzi, że rezygnacja wiceministra zamyka sprawę. Nie zdziwię się więc, jeśli media jeszcze przez jakiś czas będą się nią zajmować, a później zapomną, przeskakując do następnej sensacji” – uważa ekspert. „Po doświadczeniach z Kuchcińskim myślę, że nie zaszkodzi to PiS-owi przed wyborami” – dodaje.
Podobnie sądzi Wiesław Gałązka, który zwraca uwagę na niską świadomość obywatelską społeczeństwa. „Gdyby przeprowadzić sondaż uliczny, to pewnie wiele osób nie wiedziałoby w ogóle o samej sprawie – bo telewizja publiczna o tym raczej nie mówi, a telewizja, którą można uznać za sprzyjającą opozycji, jest zakodowana, i dostęp do informacji i komentarzy – mniej lub bardziej obiektywnych – jest ograniczony. Po drugie, świadomość obywatelska nie jest na tyle duża, by rozumieć zagrożenia płynące z tego typu traktowania prawa przez rządzących” – wskazuje. Dodaje także, że dla większości elektoratu PiS jest partią, która dotrzymuje słowa. „A jeśli zdarzają się jakieś »sensacyjki« – odpowiednio zresztą omawiane w telewizji publicznej, która jest typowo propagandową telewizją – to dla tych ludzi te sprawy nie są istotne. Ewentualnie tłumaczą sobie oni podobne zjawiska, takie jak sytuacja z marszałkiem czy innymi postaciami politycznymi, w ten sposób, że nawet jak władza kradnie, to przynajmniej się dzieli” – kontynuuje Gałązka.
Zdaniem Szalkiewicza, po sprawie „Air Kuchciński” widać, że „sztab Prawa i Sprawiedliwości bardzo uważnie analizuje sondaże i na ich podstawie Jarosław Kaczyński podejmuje decyzje”. „Jednak tak jak w przypadku marszałka Sejmu, tak i teraz w grę wchodzą także inne czynniki. W przypadku M. Kuchcińskiego były to niewątpliwie jego osobiste związki z prezesem – stąd stosunkowo długie odwlekanie decyzji o jego dymisji. W przypadku „trollingu” inspirowanego przez byłego już wiceministra sprawiedliwości, w grę wchodzą polityczne relacje pomiędzy PiS-em a Solidarną Polską, której liderem jest jego przełożony – minister Zbigniew Ziobro. A decyzja o jego zdymisjonowaniu – chociaż jak najbardziej wskazana z punktu widzenia zarządzania kryzysowego i marketingu wyborczego – mogłaby mieć dla PiS-u olbrzymie konsekwencje. Dlatego z pewnością będzie krokiem ostatecznym. Ale tu wszystko zależy od sondaży” – analizuje ekspert.
Zbigniew Lazar, prezes Modern Corp., ocenia, że postępowanie rządu było w tej sytuacji „wzorcowe i książkowe”. „To się nazywa w zarządzaniu kryzysami krótkotrwałymi kosztami kryzysu. Zareagowano natychmiast. W wypadku towaru bez żadnej dyskusji ściąga się go z półek, w wypadku osoby – odstawia się ją na bok, zawiesza, bądź sama rezygnuje, dzięki czemu taka sprawa nie będzie się »kisiła« przez ileś dni lub tygodni” – komentuje. I dodaje: „To był wielki problem w przypadku marszałka Kuchcińskiego, gdzie pozwolono, aby ta sprawa ciągnęła się przez dwa tygodnie, tworząc niekorzystną atmosferę, a skończyło się tym, że Kuchciński i tak musiał ustąpić. Więc niepotrzebnie przez dwa tygodnie podsycano tę aferę”.
Zdaniem Czarnowskiego sprawa nie wpłynie też na wizerunek czy notowania opozycji, która – jak uważa ekspert – „jest dobra w chaotycznych działaniach reaktywnych, ale niezdolna do efektywnego działania strategicznego”. W opinii Lazara opozycja będzie próbowała „podgrzewać atmosferę”, ale szybka reakcja rządu pozwala „zrobić z tego sprawę prawie prywatną pomiędzy zdymisjonowanym wiceministrem a jakąś grupką sędziów”.
Co z wizerunkiem Polski za granicą?
O sprawie piszą już zagraniczne media. Czy „afera” zaszkodzi reputacji naszego kraju na arenie międzynarodowej? „Sprawa Piebiaka nie będzie miała zasadniczego wpływu na zmianę światowej opinii o Polsce, ale na pewno dobrze ugruntuje obecne przekonanie, że zawodzi u nas system demokratycznego zarządzania państwem” – ocenia Czarnowski.
Według Gałązki wizerunek naszego kraju „w bardziej cywilizowanych społeczeństwach” już jest niekorzystny. „Myślę, że to może nam zaszkodzić, choć chciałem powiedzieć, że chyba niżej już nie można upaść. Przypomniało mi się w tym kontekście, jak Stanisław Jerzy Lec mówił »kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu«. Sądzę, że takie pukanie usłyszymy jeszcze wiele razy” – komentuje Gałązka.
Dr Szalkiewicz uważa, że afera zaszkodzi wizerunkowi Polski „po raz kolejny podważając zaufanie nie tylko do naszego wymiaru sprawiedliwości, ale również do Państwa, co niewątpliwie w końcu odbije się nam »czkawką«, szczególnie na forum Unii Europejskiej”.
Zdaniem dr. Szalkiewicza wpłynie to także na „postrzeganie wymiaru sprawiedliwości »dobrej zmiany« w polskim społeczeństwie”. „PiS kampanią »Sprawiedliwe sądy« skutecznie niszczył zaufanie do judykatywy III RP, a działania prawne »dobrej zmiany« rujnują zaufanie do »zreformowanego« sądownictwa. Casus exministra Łukasza Piebiaka pokazuje, że w świetle nowych regulacji jego sprawą powinien się zająć jego bezpośredni przełożony – Prokurator Generalny, a jednocześnie Minister Sprawiedliwości – osoba mniej lub bardzie zamieszana w tę sprawę. Ewentualnie rozpatrywać ją będą sędziowie z nominacji Z. Ziobry. Ta sytuacja pokazuje, jak karykaturalną postać przybrał nasz wymiar sprawiedliwości” – komentuje ekspert.
Gałązka zwraca jednak uwagę, że dla przeciętnego Polaka to nie są istotne sprawy, dopóki nie zetknie się osobiście z przypadkami, kiedy o czymś zadecyduje układ. „Tak jak mieliśmy do czynienia ze słynnym seicento, który taranował pancerną limuzynę pani premier” – podaje przykład.
Zbigniew Lazar uważa, że wizerunek sędziów w Polsce, czy w ogóle wymiaru sprawiedliwości, jest tak zły, że trudno sobie wyobrazić, by sympatia opinii publicznej była teraz po stronie jakiegoś sędziego czy jakiejś sędzi. „Ja już słyszałem pytania, czy to, o czym pisała pani Emilia było wymyślone, czy było prawdą, tyle że dla kogoś niewygodną” – mówi.
Opracowanie: Małgorzata Baran, Angelika Kalinowska, Paulina Mikulska