W Metrze Warszawa czytamy: „PiS chce walczyć z oligarchią, SLD proponuje państwo bez rozliczeń, a PO obiecuje, że jeszcze nas wszystkich zaskoczy. – Ta kampania wyborcza będzie obrzydliwa i brutalna”. Na jej przeprowadzenie politycy mają sześć tygodni. Według Adama Jarczyńskiego z Polskiej Akademii Public Relations, to za mało, by wykreować nowe programy i nowych liderów: „Partie postawią na znane hasła i twarze. Już widać, że język będzie ostry, a z konferencji prasowych będą robić show”.
W opinii Jacka Żakowskiego kampania nie będzie merytoryczna, ponieważ partie, zwłaszcza opozycyjne, nie będą chwalić się tym, co naprawdę mają do zaproponowania, gdyż pewne elementy programów mogą być zbyt mało populistyczne, by spodobać się wyborcom. Rafał Ziemkiewicz przewiduje, że zostaną użyte wszelkie możliwe środki, „od wzajemnych inwektyw po wyciąganie konkurentom wstydliwych faktów z życia. Krótko mówiąc, kampania będzie obrzydliwa i brutalna”.
Możemy za to spodziewać się większej niż dwa lata temu frekwencji – zdaniem Jadwigi Staniszkis niewielka różnica w sondażach między PO a PiS zmobilizuje ich zwolenników. (jcm)