Pewien poseł podczas konferencji prasowej pokazujący w czasie wyliczania na palcach gest powszechnie uznawany za obraźliwy – i to dwa razy – najpierw w mniej znanej formie, czyli brytyjskim angielskim (odwrócony znak zwycięstwa V), a potem już powszechnie rozpoznawany na całym międzynarodowym świecie amerykański środkowy palec…. Mini zawody judo na sejmowym korytarzu w otoczeniu dziennikarzy i kamer zakończone efektownym rzutem przez biodro pracownika służb prasowych jednej z partii. Inny poseł, przywódca jednej z partii, odpowiadając na pytanie reportera podczas konferencji prasowej ni stąd ni zowąd stwierdza: „Liczyłem właśnie na to, że pan to pytanie zada…, myśmy z panem redaktorem się umówili tak”… A wokół pracujące kamery, które to wszystko bezlitośnie obserwują i rejestrują.
Powyższe sytuacje to tylko kilka przykładów medialnych wpadek zaobserwowanych ostatnio. Fakt, że zdarzyły się one politykom, którym w powszechnej opinii publicznej niewiele może zaszkodzić, nie powinien nas zbytnio uspakajać. Kto, jak nie politycy właśnie, ma najczęstszy kontakt z mediami i kamerami? Obecność w TV to dla nich codzienność, a jednak, mimo tego, popełniają podstawowe i spektakularne błędy. Pokazuje to, że nie tylko brak właściwego wyszkolenia, ale również zbytnia rutyna mogą być zgubne.
Wydaje się, że politycy mają łatwiej, bo wybory są co cztery lata, a my często zapominamy o ich gafach. Rzeczywiście tak jest, ale jeżeli spektakularne wpadki zdarzają się im zbyt często, to ich ugrupowania zazwyczaj tracą w sondażach.
W biznesie jest już trochę trudniej, bo klienci, inwestorzy i kontrahenci wyborów dokonują codziennie. Tu nawet pojedyncza wpadka może mieć poważne konsekwencje. Dlatego każde słowo jest ważne, a zbudowanie właściwego przekazu i potem płynne przekazanie go przed kamerą jest wymagającym zadaniem. A przecież sam przekaz werbalny to tylko jeden element. Trzeba też kontrolować gesty, wyraz twarzy, oczy i wiele innych aspektów – a wszystko to naraz, w warunkach podwyższonego stresu, gdyż nawet dla ludzi na co dzień i zawodowo zajmujących się komunikacją występ przed kamerą jest związany ze stresem.
Dodajmy do tego jakąś sytuację kryzysową (o którą dzisiaj wcale nie tak trudno) i wielu dziennikarzy z wieloma kamerami naraz oraz niełatwe, często podchwytliwe, pytania. Stres się potęguje, a PR-owiec, rzecznik prasowy, prezes czy inny przedstawiciel firmy w takich okolicznościach musi być tym bardziej precyzyjny i ściśle przekazać stanowisko swojej organizacji, aby uniknąć najdrobniejszego nawet niedomówienia.
Politykom na krótką metę często udaje się wykpić z ich telewizyjnych wpadek, choć w dłuższej perspektywie ich oponenci na pewno wykorzystają je w kolejnej kampanii wyborczej. Firmy, ich PR-owcy, rzecznicy prasowi czy prezesi bardzo często muszą płacić za błędy przed kamerą natychmiast i to nierzadko najwyższą biznesową cenę, czyli swoim stanowiskiem.
Pewnym jest, że niezależnie od tego, czy jest się politykiem, szefem firmy czy jej rzecznikiem prasowym, to sposób, w jaki prezentujemy się, zachowujemy i wypadamy przed kamerą, w bardzo dużej mierze wpływa na wizerunek i reputację nie tylko nas samych, ale również organizacji, którą reprezentujemy. Pomimo tego – oraz pomimo wszechobecnych kamer i wzrostu znaczenia przekazów TV – instytucje, firmy, ale też partie polityczne cały czas zbyt mało uwagi poświęcają właściwie przygotowanej oraz świadomej obecności swoich przedstawicieli we wszelkiego rodzaju programach telewizyjnych. Jakby nie doceniali coraz większego znaczenia audiowizualnych form komunikacji i profesjonalnego do nich przygotowania.
Andrzej Pomarański, ekspert ds. komunikacji i PR
12 grudnia – Wystąpienia przed kamerą (WARSZTATY)