„Kolportowaniem wśród dziennikarzy nieprawdziwych informacji na mój temat zajmowało się przynajmniej trzech znanych warszawskich PR-owców: S., K. i Ł.” – pisze na łamach Wprost Piotr Nisztor, współpracownik tego dziennika. To on poinformował redakcję o aferze taśmowej a teraz, jak twierdzi, jest ofiarą kampanii dyskredytacyjnej.
Jak wyjaśnia Nisztor, agencje prowadzone przez tych trzech PR-owców „mają zawarte intratne kontrakty ze spółkami Skarbu Państwa, obsadzonymi przez rząd”. Jego zmiana mogłaby oznaczać utratę części ich dochodu. Dziennikarz opisuje, że „największy atak” na jego osobę nastąpił 24 czerwca, po zatrzymaniu biznesmena Marka Falenty. Trzech wspomnianych PR-owców miało rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o rzekomej współpracy Nisztora i Falenty. Nisztor przyznaje, że zna przedsiębiorcę i spotykał się z nim już po ujawnieniu podsłuchanych rozmów polityków. „Doszło do dwóch, trzech spotkań. Za każdym razem rozmawialiśmy o kontrowersjach wokół funkcjonowania Składów Węgla” – zaznacza dziennikarz.
Dodaje również, że „specjaliści od czarnego PR” zainteresowali się jego rodziną. Pojawiły się doniesienia, według których Nisztor miał załatwiać pracę swoim bliskim podczas rozmów z ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim oraz jego zastępcami. „bardziej absurdalnego! Nigdy nawet nie spotkałem się z żadnym ze wspomnianych ministrów, a wszelkie moje kontakty dziennikarskie z resortem skarbu odbywały się wyłącznie za pośrednictwem e-maila do biura prasowego” – czytamy. Nisztor wątpi w to, aby wspomniani PR-owcy sami wymyślili „całą intrygę”. „Na podstawie kilku przeprowadzonych rozmów mam poważne przesłanki, że byli oni jedynie narzędziem służb specjalnych, które w ten sposób próbowały zakamuflować swoją nieudolność i zmniejszyć rozmiar kompromitacji” – konkluduje współpracownik Wprost. (ks)