Dziennikarze relacjonujący i komentujący w telewizyjnych programach informacyjnych przebieg uroczystości podpisania umowy o instalacji „tarczy rakietowej” w Polsce nie radzili sobie ani z oceną merytoryczną tego wydarzenia, ani z podsumowaniem małostkowych zachowań polskich polityków. Jedynym wyjątkiem był komentarz red. Jacka Pałasińskiego na antenie TVN 24 – pryncypialny, zawierający ostre i celne sformułowania, świadomie emocjonalny.
To zadziwiające, że uzasadniona reprymenda komentatora, adresowana do naszych czołowych polityków, nie stała się jednym z głównych doniesień tej stacji – TVN miał się czym pochwalić. Powinnością komentatora politycznego jest nie tylko recenzowanie „decydentów”, do jego zadań należą również: kształtowanie ich zachowania i postaw. Niestety, redakcja wybrała relacje osób, które mają kłopot nie tylko z każdym „tematem”, ale i z polszczyzną.
Z dzisiejszej perspektywy złudzeniem musi wydawać się trwająca chwilę spójność polskich deklaracji po eskalacji rosyjskiej agresji w Gruzji. Ewidentny sukces zainicjowanej przez Polskę reakcji, uwieńczonej wizytą szefów pięciu państw w Tbilisi, zaczął być szybko rozmieniany na drobne w polskim sosie politycznym. Niestety, największej destrukcji dopuścił się sam Prezydent Lech Kaczyński swoimi małostkowymi zachowaniami. Deklaracje Premiera Donalda Tuska – niewątpliwie dużo sprawniej wypowiedziane – wzmacniały obraz konfliktu w obozie władzy i jeszcze raz pokazały prowincjonalny poziom polityki uprawianej w Polsce.
Prezydent Kaczyński, jak się wydaje, nie musi się obawiać o to, czy jest znane jego ogromne zaangażowanie w doprowadzenie do porozumienia polsko-amerykańskiego w sprawie „tarczy”. To, jak nazywają niektórzy, bezwarunkowe poparcie, oparte było przecież na racjach niebudzących wątpliwości: obecność instalacji amerykańskiej w Polsce jest dla USA dodatkową obligacją. Tarcza może pogorszyć relacje z Moskwą, która chciałaby widzieć Polskę bez bliskiego sojuszu z Waszyngtonem – przemawia za tym jednak doświadczenie historyczne (to odwołanie jest traktowane przez część komentatorów, jako świadectwo kompleksu). Amerykanie są najbardziej wiarygodnym na świecie sojusznikiem – nie zawsze wiernym, ale częściej niż inni nasi partnerzy: Francja, Wielka Brytania…
Ale racje premiera są też bezsporne: Amerykanom zależy na sfinalizowaniu umowy, wzmacnia ona nasze relacje, ale bezpośrednio nie chroni Polski przed zagrożeniami… powinniśmy oczekiwać więcej. I dostajemy w ramach tego porozumienia więcej – być może trochę, ale to trochę ma ogromne znaczenie.
Zresztą, jeśli chodzi o zagrożenia: ta broń, która ma być zainstalowana w Polsce, ma służyć niszczeniu rakiet agresorów. Komu może się to nie podobać? Na to pytanie najwyraźniej nie chce odpowiedzieć Wojciech Olejniczak i jego polityczni koledzy. Ale przecież – mimo woli – odpowiadają na to pytanie najostrzej jak można i pokazują swoje miejsce w internacjonalistycznym szeregu.
Głupstwo i nieuczciwość jest dla Lecha Kaczyńskiego oraz innych czołowych polityków w Polsce odpowiednikiem public relations. Chciałbym Was prosić Panowie – Panie Prezydencie, Panie Premierze…, żebyście nie starali się być moimi kolegami po fachu. Jeśli Wasze dzisiejsze (20.08.2008 r. – red. PRoto) zachowania doradzili Wam spin doktorzy (premierowi względnie delikatne próby deprecjonowania prezydenta, prezydentowi spóźnienie na uroczystość, „meldunki” obu panów etc.), zastanówcie się: po pierwsze, nad tym, jaka jest Wasza rola w państwie, po drugie, czy warto zatrudniać „podpowiadaczy”, których uważacie za specjalistów PR.
I wreszcie: Trudno mi jest uwierzyć w maestrię dyplomatyczną min. Fotygi, trudno pogodzić mi się z ocenami min. Sikorskiego ze strony Pałacu Prezydenckiego, ale przede wszystkim nie potrafię zrozumieć demonstracyjnego uznania dla min. Waszczykowskiego ze strony Prezydenta – min. Waszczykowski swoim wywiadem dla Newsweeka postawił pod największym znakiem zapytania „powagę” polskiego partnera w rozmowach z Amerykanami i przekreślił swoje wcześniejsze zasługi.
Z punktu widzenia PR:
– nie jest zasługą sceny politycznej w Polsce wzrost poparcia dla umowy zawartej dzisiaj,
– umowa ta nie jest postrzegana jako wspólny sukces dwóch ośrodków władzy – (niestety konkurujących na bardzo złym poziomie), którym jest ponad wszelką wątpliwość…
– nie wykorzystano definicji zagrożenia, które „dokumentują” najwyraźniej wypowiedzi polityków SLD
– niezrozumiałe jest lekceważenie samorządów w rejonie, gdzie ma być zlokalizowana „tarcza”,
– a zwłaszcza problemem są – proszę wybaczyć – te nieodpowiedzialne zachowania, o których tak kulturalnie i trafnie potrafił powiedzieć Jacek Pałasiński.
Piotr Bielawski