Przez 10 lat na konto Polskiej Fundacji Narodowej ma wpłynąć łącznie ponad 600 mln zł – podaje Gazeta Prawna. Według źródła, rachunek powołanej pod koniec 2016 roku organizacji zasiliły już dwie wpłaty w wysokości 97,5 mln zł. Jedną dziesiątą tych środków przeznaczono dotychczas na budzącą kontrowersję kampanię pod hasłem „Sprawiedliwe sądy”. Jej celem jest informowanie o celu reformy sądownictwa.
Czytaj więcej:
Pierwsza kampania Polskiej Fundacji Narodowej. W tle – byli PR-owcy PiS-u
Działalność PFN budzi kontrowersje z dwóch powodów – pisze Gazeta Prawna. Po pierwsze, celem organizacji miała być promocja Polski za granicą, a nie kampania na rzecz reformy wymiaru sprawiedliwości. Po drugie, program „Sprawiedliwe sądy” finansuje 13 spółek – kontroluje je państwo, jednak ich jedynym udziałowcem nie jest. Według Gazety Prawnej, akcjonariusze mniejszościowi firm typu Orlen, KGHM czy PKO BP mają wątpliwości co do tego, czy wpłaty na rzecz PFN są zasadne.
Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, w rozmowie ze źródłem nazywa sprawę skandalem. „(…) Chyba przekroczyliśmy kolejne granice, bo nie przypominam sobie, by wyciągnięte od firm pieniądze były wykorzystywane bezpośrednio do celów politycznych” – mówi Gazecie Prawnej. Inny ekspert dodaje, że akcjonariusze spółek Skarbu Państwa mają prawo czuć się pokrzywdzeni, ponieważ wartość firm spadła oraz będą miały mniej pieniędzy na wypłaty dywidend.
Podobnego typu operacje miały już wcześniej miejsce – zwraca uwagę źródło. Zwykle były jednak akceptowane przez akcjonariuszy ze względu na społeczne uzasadnienie politycznych ingerencji (przykład: działania mające na celu ratowanie płynności finansowej Kompanii Węglowej). Teraz, gdy okazało się, jaki jest cel kampanii PFN, inwestorzy indywidualni mogą zacząć podchodzić do sprawy z mniejszym entuzjazmem – czytamy.
Żadna z zapytanych przez Gazetę Prawną spółek nie odpowiedziała na pytanie, jak monitoruje efektywność wydawanych przez Fundację środków. Brak kontroli nad przelanymi pieniędzmi może mieć skutki w przyszłości – twierdzi zapytany przez źródło ekspert. „Uważam, że jeśli ktoś podejmuje decyzję o sfinansowaniu pewnych działań, zaś przekazane środki są wykorzystywane w inny sposób, może stanowić to powód do pociągnięcia osób decyzyjnych do odpowiedzialności” – mówi Gazecie Prawnej radca prawny Mariusz Bidziński. (mp)