Z tego, co było mi wiadome, to rola rzecznika prasowego wypraw wysokogórskich była i jest pewnego rodzaju novum. Do tej pory sporadycznie zdarzało się, aby wyprawy posiadały swoich „medialnych stróżów”. Jednak gdy przyszło do organizacji Zimowej Wyprawy na K2, uznaliśmy, że zainteresowanie może być duże i warto „wyposażyć” niejako ekspedycję w taką właśnie osobę.
To, co stało się później z zainteresowaniem wyprawą, przerosło nasze wszelkie oczekiwania…
Książka Andrzeja Zawady „K2. Pierwsza zimowa wyprawa”
Na co dzień pracuję w agencji CEC Government Relations, pełniąc funkcję Director of Public Relations. Rolę rzecznika prasowego wyprawy zaproponował mi Janusz Majer (szef programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hazjera 2016-2020). Było to wynikiem naszej wcześniejszej współpracy nad całym projektem. Łączenie obowiązków na tych stanowiskach na pewno nie było łatwe.
Warto też na początku powiedzieć, że w trakcie wyprawy dni można było podzielić na te spokojniejsze, gdy dostarczaliśmy informacji mediom oraz informowaliśmy o przebiegu ekspedycji, oraz na te, w trakcie których miały miejsce wydarzenia nieplanowane, m.in. akcja ratunkowa na Nanga Parbat, wypadki Adama czy Rafała i Piotrka, samodzielny atak szczytowy Denisa – dynamika tych dni była zupełnie różna i odmienna od dnia codziennego, ale po kolei…
6:00
Poranek to moment łączenia z bazą (bezpośrednio przeze mnie lub osoby z Polskiego Związku Alpinizmu). W Pakistanie mamy przesunięcie czasowe +4 godziny, więc znaliśmy już plan dnia oraz główne informacje. Na podstawie pierwszych porannych łączeń sporządzaliśmy komunikaty, które były kolejno publikowane na Facebooku wyprawy oraz na Twitterze.
Łączenie z bazą
7:00
W drodze do pracy oraz przy porannej kawie szybki przegląd wszystkich mediów, najnowszych artykułów o wyprawie oraz dyskusji na Twitterze. Do tego oczywiście odpowiadanie na wiadomości w portalach społecznościowych.
8:00
Po dotarciu do pracy kolejny przegląd newsów oraz ewentualne pierwsze kontakty z mediami. Czasami krótka wypowiedź do radia nagrana przez telefon, a czasami prośba o 10 minut w celu nagrania „setki” dla telewizji.
Nagrania
Do 12:00
Biorąc pod uwagę, że ekspedycja tych rozmiarów miała również wsparcie sponsorów sprzętowych, otrzymywaliśmy z bazy różnego rodzaju materiały foto lub wideo, które były następnie „rozdysponowywane” dla sponsorów sprzętowych.
Do 16:00
Po południu kolejny kontakt z bazą i kolejne komunikaty „zamykające” dzień wyprawowy.
Do 20:00
Godziny wieczorne były już nieco spokojniejsze, gdyż w odległym Pakistanie i jeszcze dalej położonej bazie pod K2 zapadała już noc.
Jednak w sytuacjach kryzysowych lub nieprzewidzianych zdarzało się, że harmonogram był wywracany do góry nogami i wyglądał następująco:
5:00
Pobudka, poranna kawa i łączenie z bazą i rozmowa na temat bieżącej sytuacji. Tak, aby posiadać najbardziej sprawdzone i aktualne informacje.
5:40
Podczas spaceru z psem pierwsze nagrania radiowe (dwie, trzy rozmowy).
7:00
Wejście na żywo w TVP. Stamtąd od razu transport do rozgłośni radiowej.
Kubraczek zawsze przy sobie
8:00
Wejście na żywo. Poranne rozmowy w radiu i kolejna kawa. Komputer i hotspot Wi-Fi zrobiony z telefonu ułatwiają znacząco pracę w trakcie transportu między jedną redakcją a drugą.
Wizyta w radiu
10:00
Wejście na żywo w TVN24. Stąd już do biura. Obowiązki służbowe, pomiędzy którymi od czasu do czasu pojawia się telefon z redakcji z prośbą o krótkie nagranie lub „setkę”. Średnio 5-7 takich nagrań w trakcie dnia.
Do 16:00
Prośby o informacje pojawiają się po każdym kolejnym tweecie lub wiadomości opublikowanej na facebookowej stronie Polski Himalaizm Zimowy. Do tego dołączają się media zagraniczne, które za pomocą Twittera oraz WhatsAppa kontaktują się w celu uzyskania informacji o wyprawie.
BBC Global News – live
Polsat
Po 20:00
Po powrocie do domu pojawiają się również prośby o komentarze i wypowiedzi zarówno do polskich, jak i zagranicznych mediów. Jest tego trochę, ale najważniejsze to rzetelnie wszystkim odpowiadać na nurtujące ich pytania.
Po 22:00
Takich sytuacji było niewiele, jednak zdarzało się, że należało przekazywać informacje niemal całą dobę. Miało to miejsce choćby w sytuacji akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Pamiętam, gdy 27 stycznia o 21:57 (po telefonie Janusza Majera) wysyłałem w świat informacje o odnalezieniu Elisabeth Revol przez zespół naszych himalaistów – minutę po tej wiadomości telefon dzwonił nieprzerwanie przez kolejne cztery godziny. Długo po północy mieliśmy jeszcze łączenie z polskimi i zagranicznymi mediami.
Tak wyglądał przykład najintensywniejszych dni ekspedycji pod względem komunikacji. Prośby o nagrania i weryfikację faktów oraz pojawiających się w sieci informacji (często nie do końca zgodnych ze stanem faktycznym) potrafiły napływać od 5:00 nad ranem do 1:00 w nocy.
Z jednej strony nigdy nie bylibyśmy w stanie przewidzieć, że wyprawa i zainteresowanie wokół niej urośnie do takich rozmiarów. Z drugiej jednak strony jeszcze na długo przed początkiem ekspedycji omawialiśmy i planowaliśmy, jak powinna wyglądać komunikacja w sytuacjach kryzysowych, kto powinien weryfikować napływające z sieci wiadomości, jak ustanowić przepływ informacji z bazą, aby rzetelnie komunikować o wszystkich istotnych faktach. To wszystko było przedmiotem rozmów i analiz.
Sytuacja akcji ratunkowej pod Nanga Parbat oraz kolejnych wydarzeń wyprawy była w pewnym momencie przedmiotem zainteresowania całego świata, a my mieliśmy obowiązek sumiennie przekazywać wszelkie informacje na siedem kontynentów. Nie lada wyzwanie, któremu według mnie podołaliśmy.
Konferencja na Lotnisku Chopina
Rola rzecznika w takich projektach nie jest łatwa. Wręcz ekstremalna. Wiele sytuacji jest nie do przewidzenia. Duża ilość potencjalnych kryzysów. Komunikacja w wielu strefach czasowych. Walka z fake newsami. Przekazywanie faktów staje się w takiej sytuacji wyzwaniem samym w sobie.
Czy były błędy? Pewnie były. Przecieraliśmy szlaki w „komunikacji w warunkach ekstremalnych” i „ekstremalnym rzecznictwie”. Jednak przez te kilka miesięcy trwania projektu oraz dwa miesiące samej wyprawy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby media były wyposażone w fakty, a nie domysły i aby ideę wielkich osiągnięć naszego himalaizmu przybliżyć zarówno w kraju, jak i na całym świecie.
Ten „jeden dzień z życia…” powtarzał się wiele razy podczas tej ekspedycji i stanowi dla mnie jedno z najważniejszych zawodowych doświadczeń w debiutanckiej roli rzecznika prasowego 🙂
Wielka wyprawa wymagała wielkiej oprawy.
Zebrała Małgorzata Baran
Dziennikarka i redaktorka portalu PRoto.pl. Zajmuje się tematyką lifestyle’ową, mediami społecznościowymi, językiem w branży PR, blogosferą i modą. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Dzień z życia…
To nowa, lifestyle’owa kolumna w portalu PRoto.pl autorstwa Małgorzaty Baran, w której pokażemy, jak wygląda typowy dzień pracy specjalistów zajmujących się szeroko pojętą komunikacją, rzeczników prasowych, PR-owców, znawców mediów społecznościowych i przedstawicieli blogosfery.
Co miesiąc jeden z zaproszonych przez redakcję bohaterów opowie, jak wygląda jego rozkład dnia, jak i gdzie pracuje, z jakimi zadaniami musi się zmierzyć i co robi, by nie prześcignęły go deadline’y.