Na początku tygodnia informowaliśmy, że były rzecznik MON-u dostał pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Miał tam pełnić funkcję pełnomocnika zarządu ds. komunikacji. Spółka poinformowała jednak, że Misiewicz zrezygnował z tego stanowiska.
PGZ w komunikacie podkreśla, że umowa o pracę została rozwiązana za porozumieniem stron, ze skutkiem natychmiastowym, bez okresu wypowiedzenia – na wniosek Bartłomieja Misiewicza.
screen ze strony www.pgzsa.pl
Ta nominacja byłego protegowanego Antoniego Macierewicza wywołała wiele kontrowersji. Powodem były tu publikacje Faktu i Rzeczpospolitej, z których wynikało, że Misiewicz może zarobić w PGZ nawet 50 tys. złotych. Spółka poinformowała jednak, że podana kwota nie jest zbieżna z prawdą.
Wczoraj (12.04.2017) Prawo i Sprawiedliwość zawiesiło Misiewicza w prawach członka partii. Podczas konferencji prasowej Beata Mazurek, rzecznik klubu PiS, powiedziała, że ta decyzja „ma chronić dobry wizerunek Prawa i Sprawiedliwości”. Jej powodem miał być „całokształt doniesień medialnych, które bulwersowały opinię publiczną” – dodała Mazurek.
Serwis wprost.pl w artykule „Miękkie lądowanie Bartłomieja Misiewicza? Z PGZ może trafić do kolejnej spółki kontrolowanej przez MON” sugerował, że nowym pracodawcą Misiewicza ma wkrótce zostać firma Exatel. Piotr Mierzwiński, rzecznik spółki, zaprzecza tym doniesieniom: „Bartłomiej Misiewicz nie był i nie jest w żaden sposób związany z Exatel SA. Nie ma i nie było też żadnych planów dotyczących nawiązania jakiejkolwiek współpracy pomiędzy naszą firmą, a panem Bartłomiejem Misiewiczem” – dodaje przy tym w rozmowie z PRoto.pl. (mw)
screen z konta Prawa i Sprawiedliwości na Twitterze