Masowe udostępnianie flagi Francji na Facebooku może być interpretowane jako gest solidarności. Z drugiej strony jest w tym także element autokreacji – czytamy w The Washington Post.
Maura Judkis relacjonuje, że owego feralnego piątku przebywała w Paryżu, gdzie wybrała się na długi weekend. Na jej szczęście tamtego wieczoru znajdowała się w miejscu, w którym nie doszło do zamachu. Szybko udało jej się więc dostać do hotelu i oznaczyć na Facebooku najważniejszy wówczas status: bezpieczna. Po kilku godzinach aplikacja „Kontrola bezpieczeństwa” prosiła ją o potwierdzenie czy nadal podtrzymuje wcześniejszy status „Ponownie oznaczyłam, że jestem bezpieczna” – dodaje.Pod tą aktywnością dostała 100 polubień. I wtedy – jak przyznaje – poczuła się nieswojo. „Bezpieczny” może bowiem sugerować, że wcześniej znajdowała się w niebezpieczeństwie i że w ogóle była świadkiem tragedii. „Tylko czy to prawda?” – pyta przy tym, mając w pamięci obrazy, które zna jedynie z telewizji.
W podróży powrotnej do Londynu Judkis rozmawiała z innymi pasażerami na ten temat. Jak czytamy, cześć z nich uważała takie użycie social mediów za niestosowne. „Pierwszą rzeczą, o jakiej ludzie wówczas myślą to ten nieszczęsny post na Facebooku” . Z drugiej strony jednak, właśnie dzięki social mediom w skuteczny i szybki sposób możemy uspokoić rodzinę i bliskich. Ci także mieli możliwość solidaryzowania się z Paryżem. Facebook udostępnił im narzędzie, które pozwoliło nałożyć specjalny filtr na zdjęcie profilowe. Równie popularny wśród użytkowników był znak Wieży Eiffla jako znak pokoju czy hashtag #PrayforParis. To narcyzm czy przejaw empatii? – pyta autorka. Prawda – jak to zwykle bywa – leży pośrodku. „Jest zasada w psychologii, zgodnie z którą ludzie się solidaryzują, jeśli mają wspólnego wroga” – dopowiada Karen North, profesor komunikacji z Uniwersytetu w Południowej Kalifornii. Wspomina przy tym, że świat słusznie czuje się zjednoczony przeciwko terroryzmowi. W każdej tragedii ludzie szukają sposobu, by choć trochę wyrazić gest współczucia. Ale przy tym wszystkim jest także reguła, która mówi o potrzebie autoprezentacji – czytamy dalej. Zgodnie z nią nieszczęśliwe, przede wszystkim jednak ważne wydarzenia są okazją dla użytkowników do pokazania ich jako świadomych i wrażliwych społecznie.
Na koniec autorka zastanawia się jeszcze nad jedną rzeczą. „Dlaczego w ogóle modlimy się za Paryż? Przecież Francuzi od lat promują się jako naród świecki” – pyta. Także na tamten aspekt zwrócili uwagę internauci.
„Terroryści się modlą. Dobrzy ludzie myślą” – wspomniał jeden z użytkowników Twittera. Francuski rysownik Joann Sfar napisał inną odpowiedź, która natychmiast stała się viralowa: „ Przyjaciele z całego świata, dziękujemy za #PrayforParis, ale nam nie potrzeba więcej religii. Niech wiara przeniesie się do muzyki! Szampan i radość! Bo Paryż to życie (#Parisisaboutlife)”. (mw)