sobota, 23 listopada, 2024
Strona głównaFelietonyO Przekazach dnia w teorii i praktyce

O Przekazach dnia w teorii i praktyce

Czy w Kancelarii Premiera działa „Ministerstwo Propagandy”, „tajemnicze ministerstwo kłamstwa i nienawiści”, czy też Departament komunikacji społecznej wykonuje normalne działania przygotowując i rozsyłając „Przekazy dnia”?

Z opublikowaną w Dzienniku informacją o przygotowywanych przez Departament komunikacji biuletynach pt. „Przekazy dnia” wiąże się kilka kwestii. Zacznijmy więc od teorii.

Jedną z zasad skutecznej komunikacji jest spójność przekazu, czyli zgodność jego treści. Drugą zasadą jest uzyskanie maksymalnie dużej liczby jego powtórzeń. W ten sposób powstaje efekt synergii, który wzmacnia jego siłę oraz zapobiega zniekształceniom w trakcie docierania do ostatecznego odbiorcy.
 
Taki efekt można uzyskać dwojako: jeden nadawca dociera z komunikatem maksymalnie często do maksymalnej liczby odbiorców; lub też odbiorca otrzymuje jeden komunikat z maksymalnie dużej liczby źródeł (również maksymalnie często).

W praktyce komunikacji obie metody stosowane są łącznie: maksymalna liczba nadawców dociera ze spójnym w treści komunikatem do maksymalnej liczby odbiorców wykorzystując maksymalnie dużo dostępnych kanałów informacyjnych.

Jak ta teoria przekłada się na praktykę polskiego życia politycznego?

W przypadku PiS-u – liczba nadawców jest ograniczona do kilkuosobowego grona posłów, którzy uzyskali zgodę władz partii na publiczne wypowiadanie się w określonych sprawach. Dzięki takiemu rozwiązaniu można zachować spójność przekazu, ale rozwiązanie takie ma jedną zasadniczą wadę.

Ograniczona liczba osób dopuszczonych do wypowiadania się w mediach (Kurski, Szczypińska, Gosiewski, Brudziński, Hofman, Mularczyk i oczywiście Jarosław Kaczyński) zmniejsza „techniczną” możliwość „obsłużenia” wszystkich mediów, nawet tych centralnych, o lokalnych nie mówiąc. Dlatego też zapewne PiS stosuje taktykę maksymalnie częstego organizowania konferencji prasowych, co ma zmaksymalizować liczbę wykorzystywanych kanałów – mediów, które publikują ich wypowiedzi.

Jest jeszcze kilka „ograniczeń” w komunikacji PiS-u. Po utracie władzy partia ta jest wprawdzie najsilniejszą partią opozycyjną, ale nie jedyną. Zainteresowanie mediów musi dzielić z lewicą, więc i częstotliwość kontaktów z mediami jest mniejsza.

Po drugie obok PiS funkcjonuje drugi ośrodek informacji w postaci Kancelarii Prezydenta, z którego wypływają podobne (ale nie tożsame w treści) komunikaty, rzadko firmowane przez jednego nadawcę – Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tutaj również pojawia się „wielogłos”: Kamiński, Bielan, Fotyga, Stasiak, itd.

Brak porozumienia pomiędzy poszczególnymi „PiS-owskimi” nadawcami i związana z tym niespójność komunikatów już wcześniej zaowocowały wspomnianym ograniczeniem liczby „tub”, próbą uspójnienia komunikatów poprzez rozsyłanie smsów z „podpowiedziami” dotyczącymi ich treści, jak również próbami (jak na razie najwidoczniej nieudanymi) dotyczącymi ujednolicenia przekazu płynącego z Pałacu Prezydenckiego i kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości.

W przypadku PO sytuacja jest diametralnie inna

Liczba nadawców jest spora, przede wszystkim, dlatego że PO to partia polityczna i rząd zarazem, co powoduje, że w mediach pojawia się co najmniej kilku ministrów Kancelarii Premiera – polityków Platformy, jak również co najmniej kilku, kilkunastu parlamentarzystów. Z racji sprawowania władzy są oni również relatywnie częściej nadawcami różnorodnych komunikatów. Stąd też praktycznie niemożliwe staje się „opanowanie tego żywiołu”.

Nic dziwnego więc, że pojawiła się konieczność uspójnienia przekazu poprzez nadanie mu jednej linii – dlatego też zapewne pojawiły się „Przekazy dnia”.

Zupełnie inną strategię stosuje PSL i lewica

Dla ludowców jakiekolwiek sposoby ujednolicania przekazów są zbędne, bo przedstawiciele tej partii praktycznie w ogóle się publicznie nie wypowiadają.

W przypadku lewicy sytuacja jest również prostsza – jest kilku doświadczonych polityków, którzy wypowiadają się tylko na określone tematy: Iwiński – sprawy międzynarodowe, Kalisz – kwestie parlamentarno-prawne, Borowski – kwestie społeczne, itp.

Ministerstwo Propagandy?

Odpowiadając na postawione na wstępie pytanie, można stwierdzić, że „Przekazy dnia” są normalnym narzędziem stosowanym w komunikacji. Jedyna analogia do Ministerstwa Propagandy to wykorzystywanie tu zasady przypisywanej szefowi tego resortu Goebbelsowi: kłamstwo dostatecznie często powtarzane stanie się prawdą. Ale to nie szef propagandy III Rzeszy je wymyślił, a i znając dzięki Dziennikowi ich treść oraz realia polskiej sceny politycznej, można śmiało stwierdzić, że kłamstw nie zawierają (co najwyżej półprawdy).

Nad redakcją „Przekazów dnia” nie pracuje więc też i „ministerstwo kłamstwa i nienawiści”. Tutaj trudno, bowiem o doścignięcie nie tak dawnych działań rządu PiS-owskiego: kamasze, bure suki, małpa w czerwonym itp. Dlatego też, odpowiadając na pytanie posłów PiS: „kto w tym »ministerstwie« układa premierowi wypowiedzi?”, można stwierdzić, że prawie profesjonaliści i prawie profesjonalny zespół.
 
„Prawie” – bo dali się złapać na ich publikowaniu i nie byli przygotowani na sytuację kryzysową, związaną z ich publikacją w mediach. A należało się z tym liczyć. I „prawie”, dlatego że brakuje temu „resortowi” charyzmatycznego lidera – rzecznika prasowego rządu, który poprzez częste kontakty z dziennikarzami podawałby do publicznej wiadomości stanowisko: premiera, ministrów, władz PO (wtedy „przekazy dnia” mogłyby być już nawet niepotrzebne).

I ostatnia kwestia – zarzut, że rząd przygotowuje materiały na rzecz partii politycznej. W mojej opinii demagogiczny. W polskim systemie władzy rząd jest emanacją partii politycznej, która w wyborach uzyskała najwyższe poparcie społeczne, w którego działalności kwestie administracyjne i polityczne są ze sobą nierozerwalnie związane, bo rząd realizuje program zwycięskiej partii, a parlament przyjmuje przygotowane przez rząd regulacje prawne i trudno tu o jakikolwiek racjonalny ich rozdział. Zresztą, po co? Tak było, jest i będzie, niezależnie od tego, kto rządzi, i niezależnie do tego, jakie pojawiłyby się obostrzenia prawne.

Wojciech K. Szalkiewicz

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj