Z jednej strony praca PR-owców uznawana jest za nieistotną, jednak z drugiej strony biorą oni osobistą odpowiedzialność za swoje słowa i ich konsekwencje. Skoro ciąży na nich taka odpowiedzialność, to czy rzeczywiście ich praca jest mało istotna? – zastanawia się na swoim blogu Richard Bailey.
Sprawa wydaje się prosta – osoba zajmująca się public relations powinna strzec dobrego imienia swojego pracodawcy lub klienta. Jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, a kwestia sumienia PR-wców może niepokoić – czytamy. Nie sprowadza się ona do prostych stwierdzeń, że niepalący nie powinni pracować dla koncernów tytoniowych, a wegetarianie dla branży mięsnej. Poza sumieniem pracownika jest jeszcze kwestia dobra publicznego, którym powinny się kierować jednostki oraz firmy.
Richard Bailey podaje przykład oficera prasowego brytyjskiego Ministerstwa Obrony, który przyznał, że informowanie mediów o rzekomej odporności brytyjskich pojazdów wojskowych na przydrożne miny, w obliczu śmierci wielu żołnierzy, spowodowało u niego bardzo silny stres. Dodatkowo był on przez niektórych oskarżany o śmierć żołnierzy, którzy zginęli w ten sposób. (ks)
Czytaj więcej