Można wróżyć z kart tarota, szklanej kuli i fusów z herbaty. Kate Schackai na stronie customerthink.com pisze natomiast o tym, co można wywróżyć z korporacyjnych dyrektyw dotyczących mediów społecznościowych.
Jak pisze autorka, w przypadku takiego dokumentu należy zadać cztery podstawowe pytania: Czy ma on mniej niż 2 strony? Czy jest on ogólnie dostępny na stronie firmy? Czy na palcach jednej ręki można policzyć użyte w nim określenia „nie jest dozwolone” i „nie” oraz czy odbiorca po jego przeczytaniu będzie wiedział, jakie postępowanie jest właściwe?
Negatywna odpowiedź na te pytania może świadczyć o nadmiernej ingerencji firmowych prawników w treść spisanych standardów. Są oni niezbędni przy wytyczaniu granic dotyczących informacji, które mogą być umieszczane w Internecie, jednak ich nadgorliwość może doprowadzić do sytuacji, gdy zespół zajmujący się mediami społecznościowymi będzie bał się wychodzić z inicjatywami, które mogłyby naruszyć sztywne firmowe standardy.
Idealnym rozwiązaniem jest zatem zachowanie równowagi pomiędzy prawniczymi formułkami, a dążeniem do jeszcze większej integracji z użytkownikami portali społecznościowych. (ks)