Wśród aktywności w internecie pierwsze miejsce zajmuje oglądanie wideo. Porad, jak tworzyć dobre filmy, udziela Georgie Mays, reżyser z Los Angeles i współzałożyciel Red Bull Media Mouse – czytamy w prdaily.com.
Niedawno pisaliśmy o tym, że Red Bull zajął drugie miejsce wśród marek, których wideo jest najczęściej udostępniane w internecie. Kanał marki w serwisie YouTube ma ponad 5 mln subskrybentów.
Mays zwraca uwagę na cztery najważniejsze kwestie:
Storyboard. Jak twierdzi reżyser, nie można zaczynać produkcji wideo bez sporządzenia takiego planu scen. To szczególnie ważne przy korporacyjnych filmach, gdzie trzeba najpierw przedstawić pomysł osobom decyzyjnym. Przedstawienie zarysu historii w formie wizualnej pozwoli uniknąć późniejszych nieporozumień – czytamy. „Każde ujęcie powinno trwać przynajmniej dwie sekundy. Jeśli więc tworzysz wideo na YouTube trwające dwie minuty, będzie to zazwyczaj 20-30 ujęć. Każde z nich powinno być odwzorowane na storyboardzie” – wyjaśnia Mays.
Dźwięk. Jak podkreśla Mays, widzowie są w stanie wybaczyć zły film, ale nie wybaczą złej jakości dźwięku. Zaleca więc używanie mikrofonów i słuchawek najlepszej jakości. Radzi też, by przy odpowiednim budżecie wziąć pod uwagę wynajęcie specjalisty, a nie podejście DIY – czytamy.
Montaż. Mays radzi, by skupić się na edycji wideo – to najważniejszy krok w budowaniu wizualnej historii. Przy ograniczonym budżecie można użyć darmowego oprogramowania do montażu. Opanowanie obsługi tego typu programów jest bardzo czasochłonne i potrzeba lat, by osiągnąć biegłość – czytamy dalej. Dlatego też, jeśli jest taka możliwość, poleca współpracę z montażystą.
Konsekwencja. Jak czytamy, publikowane treści muszą być spójne. To najważniejszy element, jeśli chce się przyciągnąć uwagę widzów na dłużej – uważa Mays. Podkreśla też, że ważne, by publikować filmy o tej samej porze, regularnie, w te same dni – wtedy widzowie wiedzą, kiedy spodziewać się nowych materiałów. Zwraca też uwagę, że najlepszy czas do publikacji na Vine lub YouTube, to wtorek rano, bo poniedziałkowy pośpiech już mija. Najgorszy z kolei jest weekend – twierdzi. (mb)