Śmierć Joshuy Browna, który zginął na początku maja po zderzeniu z przyczepą ciężarówki na jednej z autostrad Florydy, przyciągnęła uwagę amerykańskiego nadzoru bezpieczeństwa transportu (ang. National Highway Traffic Safety Administration). Według oświadczenia Tesli, urząd powiadomiono o wypadku 16 czerwca. NHTSA wszczęło śledztwo w celu sprawdzenia poprawności działania systemu Autopilot instalowanego w samochodach koncernu. To samo oświadczenie, opublikowane 30 czerwca po zakończeniu wewnętrznego śledztwa w Tesli – prawie dwa miesiące po wypadku – podało informację o zdarzeniu do publicznej wiadomości.
W oświadczeniu podkreślono, że nie ma niezbitych dowodów na to, że system uległ przed wypadkiem uszkodzeniu. Co więcej, kierowcy są informowani o fakcie, że jest on wciąż w fazie testów i że nadal zobowiązani są zachowywać szczególną ostrożność. Dodano też statystykę z której wynika, że jak dotąd samochody z systemem Autopilot przejechały bezkolizyjnie 130 mln kilometrów.
Kolejną kontrolę sprowadzi na koncern fakt, że Tesla powiadomiła inwestorów o wypadku dopiero 30 czerwca. Co wydaje się szczególnie istotne, theguardian.com informuje, że w czasie między wypadkiem a jego oficjalnym ogłoszeniem Tesla zdążyła sprzedać akcje o wartości 2 mld dolarów. Właśnie temu planuje przyjrzeć się amerykańska komisja papierów wartościowych (ang. United States Securities and Exchange Comission), która sprawdzi, czy Tesla popełniła przestępstwo, nie informując swoich inwestorów o takim zdarzeniu.
Tesla w swoim oświadczeniu zdecydowanie odrzuciła zarzuty magazynu Fortune, który opublikował na początku lipca artykuł, z którego wynika, że wypadek był spowodowany przez błąd systemu Autopilot. Wg artykułu koncern umyślnie wstrzymywał informowanie inwestorów o wypadku. Konflikt na linii Tesla—Fortune poskutkował m.in. kilkoma krytycznymi tweetami szefa koncernu Elona Muska oraz zablokowaniem przez niego konta Fortune na Twitterze. Tego faktu magazyn nie omieszkał rozpowszechnić.
[[{“fid”:”20759″,”view_mode”:”default”,”fields”:{“format”:”default”,”field_file_image_alt_text[und][0][value]”:””,”field_file_image_title_text[und][0][value]”:””},”type”:”media”,”attributes”:{“class”:”media-element file-default”}}]]
Kilka dni temu pojawiła się też informacja o kolejnej stłuczce samochodu Tesli z udziałem systemu Autopilot – tym razem jednak bez ofiar. O ile teraz koncern zdecydował się powiadomić o tym media znacznie szybciej, w oświadczeniach firmy pojawiły się sugestie na temat tego, że to kierowca nie zachował wymaganej ostrożności podczas używania systemu Autopilot.
Elon Musk, mimo zdarzeń negatywnie wpływających na wizerunek koncernu, stwierdził, że jak na razie nie przewiduje wycofania systemu.
Niektórzy komentatorzy sugerują, że największym problemem może być nazwa samego systemu. Według marketwatch.com, powołującego się na opinie analityków, może ona dawać „fałszywe poczucie bezpieczeństwa”. Na ten sam problem wskazuje spidersweb.pl, mówiąc, że przez produkty Tesli niektórzy konsumenci uwierzyli, że czas samoprowadzących się aut już nastał.
Swój problem wizerunkowy koncern spróbuje rozwiązać publikując serię wpisów na blogu, dzięki którym kierowcy będą mogli lepiej poznać system. (mp)