W każdej branży zdarzają się gorsze dni. O momentach, w których PR-owcom chce się płakać, pisze Michelle Garrett na prdaily.com.
„Osusz oczy, PR-owcu, ale trzymaj chusteczki w pogotowiu” – zaznacza.
PR-owiec to krętacz
PR-owcy nie lubią, kiedy mówi się, że są najlepsi są w kombinowaniu. W branży można znaleźć osoby, które praktykują taki sposób działania. Jednak na rynku jest wielu wykwalifikowanych specjalistów. Zapominanie o tym godzi w ich uczucia.
Przesadny perfekcjonizm
Specjalistów denerwują również drobne zmiany w informacjach prasowych i innych dokumentach. Rozumieją, że klientom zależy, by materiał zawierał wszystko, to czego oczekują, ale naleganie na wprowadzenie niepotrzebnych poprawek, które wcale nie dodają wartości informacji, doprowadza ich do łez. Według nich klienci powinni im ufać i pozwolić pracować. Większość PR-owców ma wykształcenie dziennikarskie, więc potrafi pisać. Co więcej, wie, że słowa-wytrychy, które usilnie zamieszczają klienci, denerwują dziennikarzy.
Gwaracja „viralowości”
Specjalistom ds. PR same napływają łzy do oczu również wtedy, gdy słyszą: „Chcielibyśmy, by ta treść była viralowa”. Autorka tekstu Michelle Garrett zastanawia się, czy klienci, mówiąc te słowa, wiedzą, co w ogóle oznacza określenie „viralowy”.
PR-owiec to event planner
Wszystko, co robią PR-owcy, to planowanie imprez – to kolejny stereotyp, z którym walczy branża. Są oczywiście specjaliści, którzy zajmują się organizacja eventów, jednak nie na tym kończy się praca ekspertów ds. PR-u. Oni tworzą strategie, piszą, udzielają porad, komunikują i mierzą rezultaty, dlatego są smutni, kiedy ktoś tego nie dostrzega.
Ma być po mojemu
Reprezentanci branży rozpaczają również, gdy klienci oczekują, że dziennikarze zrobią wszystko, co im się rozkaże. Materiał nie ma być przecież reklamą, a dziennikarze nie zamieszczą informacji w takiej samej formie, w jakiej ją otrzymali – wylicza autorka.
Wszystko i od razu
PR-owcy zmagają się również ze zbyt wysokimi oczekiwaniami klientów. Nawet ci mali nierzadko myślą, że od razu będą grać w pierwszej lidze. Czas pomyśleć realnie, przecież każdy gdzieś zaczynał – mówi Garrett.
Niewidoczne zmiany
Zmiany, które zostały wprowadzone, ale niezaznaczone – to kolejna bolączka PR-owców. „Jasne, dzięki telepatii dowiemy się, gdzie klient coś zmienił” – ironizuje autorka.
Poza nami nie ma nikogo
Konkurencja nie istnieje? Niektórzy klienci są o tym przekonani. Dobry PR-owiec wie, że jeśli powiesz dziennikarzowi, że nie masz na rynku konkurenta, to ten go znajdzie. Lepiej więc być przygotowanym.
Obiecanki cacanki
Na koniec czytamy, że do łez PR-owca doprowadza również obiecywanie czegoś, co nie może zostać spełnione. Mowa np. o treściach takich jak grafiki czy referencje klientów. Lista jest jednak długa – zaznacza autorka.
Michelle Messenger Garrett – konsultant ds. public relations, mówca i pisarz.
(ak)