Brytyjski producent herbaty Typhoo Tea postanowił poprawić pozycjonowanie swoich produktów na sklepowych półkach. W tym celu wynajął agencję. Ta natomiast płaciła za wysyłanie do sieci handlowych wyrazów niezadowolenia, pochodzących od rzekomych klientów. „Pomysłowe, o ile to prawda. Posunięto się jednak za daleko” – komentuje na prweek.com. Rob Metcalfe, dyrektor zarządzający Richmond Towers.
Agencja Intelligent Marketing Solutions miała płacić swoim pracownikom za podszywanie się pod niezadowolonych klientów. Mieli oni za pośrednictwem mediów społecznościowych, e-maili i telefonicznie pytać, dlaczego marka Typhoo Tea zniknęła z niektórych sklepów sieci Sainsbury’s.
Rob Metcalfe tłumaczy na stronie prweek.com, że standardową praktyką byłoby zachęcanie klientów do wyrażania swojego niezadowolenia wobec tego, jak traktowana jest ich ulubiona marka. „Demonstrowanie, że marka jest kochana, pożądana i powinna być przywrócona na półki natychmiast, niezależnie od wyników sprzedaży, jest częścią zasobu działań PR-owych” – czytamy. Jednak zdaniem Metcalfe’a płacenie ludziom za sztuczną reakcję, o ile do tego rzeczywiście doszło, jest „po prostu nieuczciwe”.
Dodaje on, że tak samo nieuczciwe jest płacenie blogerom za laurki prezentowane na blogach jako ich własne opinie, bez wspominania o tym, że pieniądze przeszły z „rąk do rąk”.
Metcalfe zauważa jednak, że taka działalność przynosi prawdopodobnie obustronne skutki. „Magazyn, który pobiera opłaty za publikacje niszczy swoją wiarygodność”- czytamy. (ks)