Historia rzekomo skradzionego telefonu Maffashion żyje swoim życiem również po finale akcji. Pojawiają się pytania o etyczność reklamy i wiarygodność blogerów.
Kampania Orange miała promować bezpieczeństwo w sieci i nową usługę Orange Cloud. Operator zaprosił do współpracy agencję Digital Wonderland. „Chcieliśmy opowiedzieć o możliwościach Orange Cloud nie mówiąc językiem technologii” – zdradza Michał Kisielewski, Creative Director agencji. W rozmowie z PRoto.pl zwraca także uwagę na grupę docelową produktu, jaką są młodzi ludzie. „Dlatego kolejne »gadające głowy« czy »ładne obrazki« nie były tu dla nas rozwiązaniem. A że najlepsze scenariusze pisze życie, to skorzystaliśmy ze znanej już historii o życiu nieznajomego, który ma nasz telefon” – dodaje. Akcja z udziałem Maffashion też żyje swoim życiem i wywołuje szum w mediach. Do dyskusji włączyli się inni blogerzy. Oprócz powracającego pytania o wiarygodność blogerów, pojawia się inne: czy możemy reklamować się przez kłamstwo?
Jest to metoda, która zdaniem Michała Żołądkowskiego, Managing Directora w Juicy Relations, może spowodować utratę zaufania zarówno do Orange, jak i Maffashion. „Skąd bowiem będzie wiadomo, czy kolejne wpisy i kampanie także nie będą zbudowane na równie wzniosłych fundamentach?” – pyta i zwraca uwagę, że kampania jest oderwana od dotychczasowej komunikacji Orange. „Dla mnie jako odbiorcy tajemnicą pozostaje pytanie, jaki był sens tego wszystkiego, oczywiście poza wygenerowaniem szumu w sieci. Z szumem niestety jest tak, że często ma on miejsce wokół kampanii, a nie promowanej usługi i tutaj to idealnie widać ” – rozważa w rozmowie z PRoto.pl.
„Zawrzało!Internet się zagotował!” – ironizuje Borys Czyhin i pyta: „Czy Maffashion nas okłamała, oszukała, zadrwiła z nas wszystkich? A może tylko wkręciła, zażartowała i wpuściła w maliny?”. Jego zdaniem, różnica jest semantyczna. Przyznaje, że sam koncept mu się podoba, bo przy niewielkim nakładzie sił osiągnięto duży rozgłos. Zwraca przy tym uwagę, że kwestia bezpieczeństwa w sieci jest częsta lekceważona przez właścicieli smarftonów i dlatego dobrze, że ten temat się pojawił.
Skutkiem ubocznym akcji jest jednak dyskusja w blogosferze. Co sądzi o niej Czyhin? „Rozumiem emocje tych, którzy dali się wkręcić i teraz są wściekli. Bardziej rozumiem jednak tych, którzy mają na tyle dystansu do samych siebie, że na nikogo się nie obrazili. Blogerzy zastanawiają się teraz: »czy nie stracimy na wiarygodności«? A czy to jakaś tajemnica, że na co dzień współpracujecie z markami? Nie! A więc spokojnie, drodzy blogerzy – spodziewajcie się raczej zaproszeń do tego typu niestandardowych działań. Keep calm and carry on blogging!” – podsumowuje w rozmowie z PRoto.pl. (mw)