Zwykle oczekiwania względem urzędującego prezydenta są wysokie i właśnie pod tym względem kampania Bronisława Komorowskiego wypadła najsłabiej. Dlaczego? Po pierwsze, na poziomie podstawowego przekazu merytorycznego obecnemu prezydentowi zabrakło wizji rządzenia państwem na najbliższe pięć lat. Po drugie, wydaje się, że jego sposób komunikacji był bardzo hermetyczny, wręcz toporny. To było najbardziej widoczne w komunikacji z młodymi wyborcami, którzy są szczególnie istotni, bo te wybory są w jakimś stopniu przełomowe – coraz większą rolę odgrywa pokolenie, które nie pamięta okresu transformacji i z którym trzeba się komunikować nowocześniej. Jeśli chodzi o formę komunikacji, chociażby w internecie, Bronisław Komorowski przegrywa. Trzecia rzecz, która mu zaszkodziła, to fakt, że często dawał się wyprowadzać z równowagi, m.in. na różnych wiecach, wypadał wtedy wyjątkowo niedobrze. Często puszczały mu nerwy, czasami pojawiały się też niefortunne wypowiedzi, jak na przykład ta, że w łódzkim mężczyźni mają „eldorado”, bo na stu mężczyzn przypada sto dwadzieścia kobiet. To są wypowiedzi, które ewidentnie można zaliczyć jako wpadki. Stąd płynie wniosek dotyczący kampanii przed drugą turą – prezydent nie powinien jeździć po kraju, bo ewidentnie nie radzi sobie w konfrontacji z wyborcami. Kolejna rzecz, która być może mu zaszkodziła to brak udziału w debacie. Z jednej strony rozumiem tę logikę, bo urzędujący prezydent nie chce stawiać się w równym szeregu z innymi kandydatami. Przez niektórych wyborców mogło to jednak być potraktowane jako walkower. W tym przypadku mam mieszane odczucia, bo żadne rozwiązanie nie było do końca dobre. Nie wiadomo też, jak Bronisław Komorowski wypadłby w tej debacie.
Jeśli chodzi o pozostałych kandydatów, Paweł Kukiz na pewno wygrywa pewnym autentyzmem – to może się niektórym wyborcom podobać. Nie kojarzy się z kandydatem, który jest wykreowany, jest raczej naturalną, autentyczną osobą. Dzięki temu może zyskiwać na wiarygodności, nawet jeżeli pojawiają się potknięcia – co było widoczne choćby podczas debaty. W przypadku Andrzeja Dudy z kolei oczekiwania na samym początku były stosunkowo niskie, ale już pierwszą konwencją ten kandydat wysoko podniósł poprzeczkę. Później były lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie było widać pewną dynamikę kampanii. Lepiej niż urzędujący prezydent radził sobie szczególnie w internecie: był bardzo aktywny na Twitterze i innych portalach społecznościowych. W tym aspekcie można mówić o udanej kampanii. Magdalena Ogórek popełniła podstawowy błąd – odcięła się od bazy SLD. Jeśli kandydat startuje z poparciem danego ugrupowania to przede wszystkim powinien zapewniać komunikację z jego twardym elektoratem. Dopiero później wychodzi poza ten elektorat i dociera do innych. Ogórek właśnie od tego twardego elektoratu się odcięła. Pozostali kandydaci często byli mało widoczni, brakowało im pomysłu na kampanię i też często pieniędzy, bo pieniądze tak naprawdę miało dwóch wiodących kandydatów.
Dr Sergiusz Trzeciak, konsultant polityczny i autor książek m.in. „Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory” i „Coaching marki osobistej czyli kariera lidera”