Gazeta Wyborcza pisze o wizerunkowych kłopotach marek amerykańskich. Źródła problemów upatruje się w „oskarżeniach o nieprzestrzeganie praw człowieka i bezowocne poszukiwania broni masowego rażenia w Iraku”, które wyrażają się w bojkotach produktów amerykańskich. Firmy martwią się, że „skoro american dream odegrał tak ważną rolę w tworzeniu wielu marek-ikon, to co będzie, jak konsumenci na całym świecie zaczną kojarzyć Stany Zjednoczone z jakimś koszmarem?”. Joseph Nye z Uniwersytetu Harvarda twierdzi, że „amerykańskie marki korzystały z tego, że amerykańskość była czymś modnym, szykownym i nowoczesnym. (…) Gdy amerykańska polityka staje się niepopularna, trzeba za to zapłacić”. Aby naprawić szkody wyrządzone wizerunkowi USA, zapobiec przenoszeniu gniewu, jaki odczuwają cudzoziemcy wobec rządu USA na amerykańskie marki, największe agencje reklamowe i public relations utworzyły koalicję Business for Diplomatic Action. Mimo, że firmy nie przyznają żeby ich wizerunek ucierpiał, to jednak McDonald’s i PepsiCo przystąpiły do tej inicjatywy. Frustracje konsumentów najczęściej skupiają się właśnie na tych markach, oraz na Marlboro, American Airlines, United Airlines, General Motors, CNN, Coca Cola oraz Disney. Dla niektórych firm odpowiedzią może być unikanie identyfikowania się z rodowodem amerykańskim lub rezygnacja z globalnej marki. Simon Anholt, autor książki zatytułowanej „Marka Ameryka” w komentarzu do problemów wizerunkowych USA powiedział, że „może nie skończył się jeszcze romans świata z Ameryką, ale nie jest to już miłość ślepa i bezwarunkowa”.