Odnoszę wrażenie, że druga debata była dużo gorsza niż pierwsza. Poziom wzajemnych oskarżeń, przerzucania winy był już tak duży, że w pewnym momencie odbiorcy mogli odnieść wrażenie, że obserwują dwóch chłopców w piaskownicy, konkurujących, kto komu popsuł wieżę z piasku, a nie poważną debatę.
Dobrze, że poruszane były tematy istotne dla nas jako narodu: obronność, stosunki międzynarodowe… – są to bardzo ważne sprawy, wobec których przyszły prezydent powinien zająć swoje stanowisko. Jednak zabrakło miejsca na szczerą rozmowę o rzeczach mających bezpośredni związek z rzeczywistością, w której żyje przeciętny Polak. Ogrom poruszanych zagadnień podczas debaty, jak i wszystkich wysuwanych argumentów, z perspektywy przeciętnego Kowalskiego niczego nowego nie wniósł.
Natomiast pod kątem wizerunkowym dało się zauważyć, że sztab wyborczy po jednej i po drugiej stronie bardzo dokładnie przeanalizował wystąpienia po pierwszej debacie i wziął się ostro do pracy. Widać było pewną konsekwencję w zachowaniu i mówieniu obu kandydatów. Jednak mam wrażenie, że Andrzej Duda był bardziej wyćwiczony przez swój sztab. Dostrzec można było podobny schemat reagowania na wypowiedzi Komorowskiego: „ja nie wierzę, że pan to mówi”, „nie wierzę własnym uszom”…
Sądzę, że przebieg kampanii Komorowskiego i Dudy pod kątem efektywności znacznie się różni. Podczas pierwszej tury wyborów to Andrzej Duda bez wątpienia był wygranym. Jednak w przeciągu ostatniego tygodnia jego wystąpienia, pomysły na siebie, nie były aż tak trafione. Zupełnie odwrotnie sprawa wygląda w przypadku prezydenta Komorowskiego, który choć nie najlepiej wystartował, to na koniec miał bardzo dużo „celnych strzałów”.
Warto też zaznaczyć, że na przestrzeni ostatniego tygodnia świetnie zostały zakomunikowane przesłania kluczowe, po stronie Komorowskiego, jak i Dudy. Jeśli chodzi o urzędującego prezydenta, jego najważniejszym komunikatem, który towarzyszył podczas całej kampanii wyborcom, było hasło „Ważny wybór”. Mam wrażenie, że spora część elektoratu nie poszła na wybory, bo zlekceważyła ten „wybór”, zakładając, że ich głos i tak nie ma większego znaczenia. Komorowski wykorzystał tę informację, by zmobilizować niezdecydowanych obywateli i całkiem dobrze na tym wyszedł. Z kolei Andrzej Duda miał bardzo trafny komunikat, który kierował do młodych ludzi, a dotyczył on Komorowskiego. Duda w swoim przesłaniu powtarzał, że wybór Komorowskiego może przynieść „obciach” – zwrot bardzo dobrze znany młodemu pokoleniu, zresztą też bardzo często używany. Andrzej Duda wiedział, że jest to silny argument i dlatego tym hasłem uderzył w Bronisława Komorowskiego.
Barbara Labudda, prezes zarządu agencji Synertime