Newsweek zarzucił niektórym partiom, że „traktują wybory parlamentarne jak konkurs piękności – im więcej gwiazd, tym więcej głosów. I nie chodzi o gwiazdy polityki, lecz o aktorów, piosenkarzy, sportowców, uczonych”. Jak wynika z doniesień tygodnika, Partia Demokratyczna chce zwerbować do swojej kampanii m.in. Jerzego Stuhra, Joannę Szczepkowską, Marka Konrata, Magdalenę i Piotra Łazarkiewiczów oraz pisarzy. Z kolei „największe wrażenie na elektoracie SDPL, a zwłaszcza jego żeńskiej części, ma zrobić przystojny dyrygent Jose Maria Florencio junior”. PO i PSL stawiają na rektorów uczelni wyższych. „Czy szpikowanie list sławami ma sens?” Na to pytanie odpowiedział Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku polityków. „Wyborcy nie są idiotami! Wprowadzanie gwiazd do polityki jest pomysłem na jeden raz. Za kolejnym razem budzi uśmieszek politowania”- mówił Mistewicz. W niektórych partiach problem rozwiązał się sam. „Żadna gwiazda do nas nie przyjdzie, bo byśmy ją ze sobą pociągnęli na dno” – mówi Sebastian Florek, poseł SLD.