Urszula Światłowska pisze w Pulsie Biznesu o pokusach czyhających na dziennikarzy chcących zachować obiektywizm w przygotowywanych przez siebie materiałach. Zbierając informacje do rankingu najlepszych restauracji i kawiarni musiała opierać się m.in. zupom, ciastkom, drinkom. „Sytuacja wygląda na bagatelną, ot, łapówka warta ze 20 zł, ale też znakomity przykład pokus, na jakie – często w wielokrotnie większej skali – wystawiani są dziennikarze niemal codziennie”. Autorka artykułu pisze o swoich poszukiwaniach winnego korupcji w mediach, co nie jest łatwe, ponieważ wszyscy stosują metodę „spychologii”: „A winni? Nie my! Dziennikarze i wydawnictwa za wszystko winią PR-owców; domy mediowe, agencje reklamowe, PR-owcy – klientów, domy mediowe i dziennikarzy, a mediaplannerzy – wydawnictwa i agencje public relations. A przecież żeby dawać, musi znaleźć się ktoś, kto weźmie”. Jednak Piotr Talarek z agencji Partner of Promotion powiedział, że „temat jest trochę nadmuchany” i że „teraz to naprawdę margines”. Natomiast Rafał Szymczak z ZFPR twierdzi, że „problemem są publikacje, które udają teksty dziennikarskie. (…) Widziałem oferty typu: kupicie u nas reklamę, a my wam damy tyle i tyle tekstów”. Również Andrzej Długosz z Cross Media PR powiedział, że „(…) są agencje, które obiecują: w środę Gazeta Wyborcza, w czwartek Puls Biznesu, a później Polityka”. Problem istnieje, a media zastanawiają się, jak bronić swojej niezależności i „chcąc chronić dobre imię, zaczęły uważniej patrzeć pracownikom na ręce i znacznie dokładniej przeglądać oddawane artykuły”. Pod koniec artykułu autorka pisze, że „wiele czarnych praktyk jest już zakazanych przez prawo. A te, które nie są, będą po przyjęciu stosownej dyrektywy UE. Są więc przepisy, jest coraz lepszy klimat, jest powszechna zgoda. A moda na »czyste ręce« zatacza coraz szersze kręgi, czasem wręcz wpadając w śmieszną przesadę”.