Porannym gościem Radia PiN był wczoraj Piotr Tymochowicz, specjalista od kształtowania wizerunku osób publicznych. Na początku rozmowy uświadomił słuchaczy, że ten, kto decyduje się na działalność polityczną musi mieć silną motywację, przeżywać kryzys rodzinny lub finansowy albo być „nawiedzonym misjonarzem”, który chce zmienić świat. Wtedy on może zrobić z niego kandydata na prezydenta: „nauczy go dużo mówić o niczym”, „przeprowadzi trening medialny i odporności psychicznej na krytykę”, nauczy „szesnastu stylów gestykulacji”.
Według Tymochowicza, w polityce cały czas jest miejsce na zwykłych ludzi, którzy będą mówili ludzkim głosem i będą zwyczajnie uczciwi. Polacy czekają na prezydenta, który „nie będzie dbał o interesy partii, lecz społeczeństwa”. Wyrazistość wizerunku kandydata rośnie wraz z jego radykalnością, dlatego za najbardziej widoczne na scenie politycznej Tymochowicz uważa kandydatury Leppera i Giertycha. Cimoszewicz jest według niego znany i fantastycznie stosuje socjotechniki, ale zanadto impulsywny. Ponadto ma „bardzo mile widziany mydłkowaty wygląd – emerytki lubią takich chłopców”- zaopiniował specjalista. Kaczyńskiemu sprawiłby „wyższe obcasy i zmienił gestykulację”, Tuskowi dodałby testosteronu, żeby „ucharakteryzować na mężczyznę”. Relidze zaproponowałby „rozwiązanie problemów z tożsamością”, by ten zdecydował, czy jest „reprezentantem Kaczyńskiego, prezydentem czy kardiochirurgiem”, a Henrykę Bochniarz uczyniłby bardziej znaną i widoczną. Borowskiego uważa za kandydata najinteligentniejszego, najbliższego pojęciu męża stanu, ale nudnego. O swoim uczniu, Lepperze, mówi: „Niektóre eksperymenty wymykają się spod kontroli”. Swoją wypowiedź Tymochowicz zakończył apelem do obywateli, by wzięli udział w głosowaniu. Według niego nie głosując – głosują ze zwielokrotnioną siłą na partie radykalne, które liczą na niską frekwencję wśród wyborców.