FEST Festival w Chorzowie był nazywany w mediach jedną z największych letnich imprez w Polsce. W 2021 i 2022 roku frekwencja osiągnęła rekord, jeśli chodzi o festiwale w Polsce. Nie inaczej miało być w 2023 roku, kiedy to na scenie miało wystąpić ponad 200 artystów. FEST jednak nie odbył się i chociaż organizatorzy wiedzieli, że jest ryzyko, że impreza nie dojdzie do skutku, to oficjalne oświadczenie wydali dopiero trzy dni przed nią. Ponadto, niektóre źródła podają, że sprzedaż biletów trwała niemal do momentu ogłoszenia, że festiwal się nie odbędzie.
Czytaj więcej: Festiwal FEST odwołany. Chaos komunikacyjny i upadłość w tle
Jak wynika z danych Instytutu Monitorowania Mediów, w okresie od 3 do 8 sierpnia 2023 roku pojawiło się 1168 publikacji, a ich zasięg wyniósł 13,2 mln. Ekwiwalent reklamowy tych wzmianek to 5,25 mln zł – podaje IMM. Instytut Monitorowania Mediów przekazuje również, że kontekst wizerunkowy (autorski wskaźnik IMM, inaczej medialność zagadnienia na tle konkurencji, która jest badana w trzech wymiarach: skali zasięgu do odbiorców, liczby publikacji w mediach oraz wartości kontekstu wizerunkowego) ma w tym przy przypadku wartość -4.
Co o komunikacji kryzysowej FEST Festiwalu uważają eksperci?
Katarzyna Fabjaniak, Executive Director w Havas PR Warsaw
Sytuacja przypomina mi historię słynnego FYRE Festival. I choć skali obu wydarzeń nie można porównywać, to zbieżność zdarzeń jest dość duża. W przypadku FEST Festiwalu informacja o odwołaniu imprezy nastąpiła relatywnie późno. Pojawił się pewien chaos komunikacyjny związany z wydaniem oświadczenia, potem jego usunięciem na rzecz kolejnej informacji o ogłoszonej upadłości. Wygląda na to, że organizatorzy do ostatniego momentu wierzyli, że to wydarzenie dojdzie do skutku – podobnie to wyglądało w przypadku FYRE Festival. Tymczasem tamta historia powinna nauczyć, że jeśli pojawia się zbyt wiele czerwonych flag – pewne decyzje należy podejmować i planować komunikacyjnie odpowiednio wcześniej. Gdyby tak się wydarzyło w tym wypadku, zgrzyt komunikacyjny mógłby być mniejszy, a wiele działań naprawczych można by zaplanować z wyprzedzeniem.
Damian Ziąber, długoletni rzecznik prasowy, aktywnie działający w Polskim Stowarzyszeniu Public Relations
Doprawdy, trudno nie skrytykować sposobu działania organizatorów festiwalu, czy też właściwie braku działania, bo jednak pozostaje wrażenie, że unikają komunikacji. Żadną komunikacją można za to nazwać wydane w tej sprawie oświadczenie. Zadałem sobie trudu i policzyłem. Jego objętość to blisko pięć tysięcy znaków ze spacjami. Bite dwie i pół strony maszynopisu. Zapraszam do lektury, bo warto zobaczyć, jak… nie pisać takich oświadczeń. Treści, które można uznać za przydatne wściekłym i rozżalonym nabywcom biletów prawie wcale, a przynajmniej jak na lekarstwo. Jeśli prawdą jest to, co podają niektóre źródła, które mówią, że sprzedaż biletów była prowadzona mimo tego, że organizatorzy mieli świadomość braku możliwości organizacji festiwalu i już przekazywali tę informację, na przykład podwykonawcom i dostawcom, to mamy do czynienia z niebywałym wręcz skandalem. Dobitnym akcentem oświadczenia jest to, że wprost odmawia się klientom możliwości zwrotu środków, zdawkowo informując ich o mającym nadejść na skrzynkę email dodatkowym komunikacie. „Pomysłem” organizatorów na komunikację było ograniczenie możliwości komentowania oświadczenia na Facebooku i zrzucanie odpowiedzialności za odwołanie festiwalu na innych i czynniki zewnętrzne. Dla mnie cała sytuacja to murowany kandydat do tytułu PR-owej porażki roku.
Zebrała Zuzanna Doherty