W Pressie ukazał się artykuł o ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze. Od 2005 roku, po wygranych przez PiS wyborach, polityk ten na stałe znalazł się w rankingach zaufania. W połowie sierpnia zajął drugie miejsce z 58 proc. poparcia; po zatrzymaniu Janusza Karczmarka pozytywnie rolę Zbiory oceniło aż 48 proc. badanych przez PBS – podaje Press. Sławomir Pawlak, specjalista od wizerunku politycznego, tłumaczy jego wysokie notowania: „Na wszystko ma prosty przepis. Kara śmierci, zaostrzenie przepisów… Mówi, jakby nowe przepisy wprowadzał od ręki. A ludzie przeważnie nie oczekują od życia niczego skomplikowanego. Wolą mieć pewność, że na obiad będzie schabowy niż obietnicę, że może być lasagne. I Ziobro daje im schabowego”.
Jako śledczy sejmowej komisji śledczej ds. afery Rycina stał się ulubieńcem mediów. Jeden z reporterów wspomina, że Ziobro chętnie dzielił się informacjami i urzekał medialną nieporadnością, był nieśmiały. Press podaje, że odkąd został ministrem, komunikuje się z mediami specyficznie; ma listę zaprzyjaźnionych, którym podrzuca informacje, i tych, z którymi nie rozmawia.
W artykule czytamy, że Ziobro perfekcyjnie opanował umiejętność wykorzystywania konferencji prasowych do kreowania swojego wizerunku. Press podaje za portalem dziennik.pl niektóre tytuły relacji z konferencji: „Nie składamy broni”, „Idę na wojnę z pedofilami”, „Koniec świętych krów”. Specjaliści od PR uważają, że częste konferencje ministra to znakomity chwyt. Ziobro dociera dzięki nim bezpośrednio do wyborców, a ponadto w patowej sytuacji stawia dziennikarzy, łącznie z tymi, z którymi nie rozmawia. „Mogą oczywiście nie przyjść na konferencję, ale przecież nie wiedzą, co stracą. Więc przychodzą” – informuje Press. (jcm)