Jakimi Świętymi Mikołajami są polscy politycy i jakich prezentów oczekują od nich wyborcy, zastanawia się na łamach Rzeczpospolitej Norbert Maliszewski. Odpowiedzi czterdziestu respondentów, studentów, posłużyły autorowi teksu do analizy wizerunku 9 Mikołajów oraz jednej Śnieżynki z rodzimej sceny politycznej.
Liderem rankingu został bezapelacyjnie nowy premier. Odwiedzin Donalda Tuska jako Świętego Mikołaja chciałaby w święta największa grupa respondentów. Jednak nie wszyscy ankietowani oczekiwaliby od niego wymarzonych prezentów, dodaje autor zestawienia. Zwolennicy Tuska spodziewaliby się na przykład biletu do Irlandii, zwolnienia z obowiązku służby wojskowej, czy obniżenia podatków. Przeciwnicy oczekiwaliby raczej worka obietnic bez pokrycia, pisze autor. „Tusk przemawia nie tylko do rozumu, ale również do serca” – uważa Maliszewski, oceniając premiera na podstawie podarków, które miałby on przynieść jako Święty Mikołaj. Wysoko w rankingu uplasował się też minister Radosław Sikorski. Zwłaszcza wśród pań jego kandydatura na Mikołaja była pożądana. Jest on postrzegany jako „apetyczny”, a przy tym wojowniczy polityk – kontynuuje Maliszewski – dlatego jedna ze studentek w ramach świątecznego prezentu oczekiwałaby lotu myśliwcem z ministrem.
Barwnie prezentuje się Waldemar Pawlak, który respondentom przywodzi na myśl film „Sami swoi”. Od niego spodziewano by się gumofilców, lub ewentualnie wozu strażackiego pod choinką. Z kolei od Jana Rokity, trzymanego według studentów w domu pod pantoflem żony Nelly, oczekiwano by wydzierganego samodzielnie szalika, pisze Maliszewski.
Jak w każdym rankingu byli także przegrani. Na tle kolegów – Mikołajów blado wypadł Bronisław Komorowski, którego „trudno było scharakteryzować na podstawie prezentów” – pisze pomysłodawca konkursu, dodając, że brakuje mu politycznej wyrazistości. Wielkim przegranym 2007 roku określony natomiast został Jarosław Kaczyński. Nie kojarzył się on studentom z prezentami, a raczej z piorunami. Na podobnej pozycji uplasował się Przemysław Gosiewski. „Nikt w jego działaniach nie doszukiwał się jakichkolwiek altruistycznych intencji” – podsumowuje Norbert Maliszewski. (ał)