Rzeszów kojarzy się z niewieloma rzeczami, zupełnie jak mąka w supermarkecie, opakowana w torebkę bez etykiety, komentuje na łamach Gazety Wyborczej Rzeszów prof. Witold Orłowski, doradca Pricewaterhouse-Coopers. Dodaje on także, że „miasto jak produkt musi się z czymś kojarzyć. Miasto, o którym wiadomo tylko tyle, że istnieje, że ma nazwę, herb i domy, to jest miasto, które – choćby miało obiektywnie ciekawe zabawki, miłą starówkę, dobrą kuchnię – i tak będzie umierało”.
Orłowski uważa, że Rzeszów ma poważny problem, ponieważ nie wypracowano dotychczas żadnej strategii promocyjnej miasta. Przez to jest ono odbierane jako nijakie. Podobnego zdania jest autorka tekstu Małgorzata Bujara, która zwraca uwagę, że już w 2007 roku Gazeta Wyborcza Rzeszów sugerowała lokalnemu magistratowi opracowanie strategii marki miasta, co spotkało się z brakiem odzewu.
Zmiana nastąpiła dopiero w styczniu tego roku. „Jeszcze w styczniu ogłosimy przetarg na opracowanie takiej strategii”, mówi Mariusz Sikor dyrektor wydziału promocji, kultury i sportu urzędu miasta. Jak jednak zauważa dziennikarka Wyborczej, według szacunków Gazety, opracowanie takiego dokumentu może kosztować 100 – 120 tys. zł, a magistrat zarezerwował na ten cel tylko 62,4 tys. zł. (ał)