„Mydlenie oczu samymi korzyściami i stosunkowo niskim prawdopodobieństwem wystąpienia katastrofy nie zabezpiecza przed pojawieniem się sytuacji kryzysowej”, pisze Przemek Mitraszewski z Lighthouse Consultants. W artykule, na kilku przykładach autor wykazuje, dlaczego nie opłaca się uprawiać tzw. hazardu komunikacyjnego.
Zdaniem Mitraszewskiego komunikowanie jedynie selektywnie wybranych i tylko dobrych informacji jest jak przekonywanie opinii publicznej o tym, że „rosyjska ruletka” jest bezpieczną grą. Hazard komunikacyjny uprawiało – jak wynika z tekstu – NASA, promując loty wahadłowców w kosmos, jako bezpieczny i tani projekt. Podobnie było także w przypadku opisywanej przez autora promocji samolotów naddźwiękowych. Oba projekty rozbudzały ludzkie nadzieje i pogłębiały przekonanie o niezawodności zaawansowanej techniki. Jednak na przykładzie NASA widać, że „mit” – po zaledwie jednej katastrofie wahadłowca Challanger – „rozsypał się w proch”.
„Pokazywanie produktu bądź usługi w samych superlatywach prowadzi donikąd”, podsumowuje autor na koniec przywołując przykład Titanica.(ał)