Tygodnik Solidarność znaczną część numeru poświęcił PR-owi i relacjom PR-owców ze światem polityki. W tygodniku znajdziemy artykuł na temat „zdominowania” życia publicznego przez marketing, a także rozmowę z Jerzym Wysockim z AM Art-Media o negatywnym PR, jaki zrobili branży politycy.
W polityce coraz więcej mówi się o PR. Opinia publiczna, a także sami politycy, co i rusz wzajemnie zarzucają sobie przesadne koncentrowanie się na kwestiach wizerunkowych, czytamy w tekście. Problem ten, jak sugeruje autor, może wynikać ze specyfiki polskiej sceny politycznej, na której politycy wcale nie chcą wcielać się w rolę fachowców od rozwiązywania problemów. Stąd, pisze Perzyna, brać się może mało merytoryczny i niskiej jakość przekaz, jaki wysyłają oni społeczeństwu.
Polityków wstydzą się nawet sami PR-owcy, choć nie unikają z nimi współpracy, czytamy w tekście. O przyczynę tego stanu rzeczy pytany jest też rozmówca tygodnika – Jerzy Wysocki. Jego zdaniem, nie ma nic złego w pracy PR-owców dla polityków, dla których spece od wizerunku pracują niczym adwokaci dla swoich klientów. Dodaje on także, że polityczna klientela stanowi jedynie ułamek zleceń, jakie otrzymują PR-owcy. Problemem natomiast jest to, że przez wypowiedzi polityków opinia publiczna kształtuje sobie nieprawdziwy obraz PR-u. „Ludzie utożsamiają PR z tanim działaniem pod publiczkę”, tłumaczy Wysocki. (ał)