O profitach płynących z korygowania wizerunku sportowców na potrzeby działań marketingowych pisze Krzysztof Rawa na łamach Rzeczpospolitej. Autor podaje przykład Justyny Kowalczyk, o której nie można w chwili obecnej twierdzić, że warto jej płacić miliony. „Justynę należy przekonać albo nauczyć, że podczas grania hymnu kobiety wcale nie muszą zdejmować nakrycia głowy, że głośne mówienie o kurtce od sponsora reprezentacji, iż jest za zimna, jest błędem, że świadome uchylanie rąbka swej prywatności może bardzo pomóc w kreacji wizerunku i przekazaniu pozytywnych wzorców dla innych, że warto ujawniać ciekawe aspekty osobowości, a nie wciąż chować je za wynikiem czy medalami” – zaznacza cytowany w artykule ekspert ds. marketingu sportowego Tomasz Redwan.
Przykładem sportowca, który konsekwentnie budował swój pozytywny wizerunek jest natomiast Adam Małysz. Wizerunek ten jest nie tylko pozytywny, ale również cenny – szacuje się, że mistrz z Wisły rocznie na reklamach zarabia ok. 1,5 – 2 mln złotych. „Więcej firm może wykorzystać jego cechy dojrzałego sportowca, odpowiedzialnego ojca i męża” – czytamy w artykule. (ks)