Spośród pięciu polskich miast przygotowujących się do konkursu Europejskiej Stolicy Kultury Lublin wypada blado na tle konkurentów – czytamy w Gazecie Wyborczej Lublin podsumowującej działania promocyjne miast.
Katowice chcą zaprosić do siebie Woody’ego Allena. Wrocław chwali się tym, co już było i odbiło się szerokim echem: Dniem Dziadka, gdy dziadkowie z wnukami mogli przez cały dzień za darmo odwiedzać muzea. Na „mistrza autopromocji” wyrasta Gdańsk. Tam w każdej taksówce dowiemy się o aktualnych ważnych wydarzeniach w mieście. A co czytamy o Lublinie? „Żadnych szczegółów na temat programu kulturalnego na najbliższe miesiące nie chciał zdradzić zastępca dyrektora wydziału kultury Urzędu Miasta w Lublinie Michał Karapuda” – informuje Gazeta. Podkreślał on też „wzajemne oddziaływanie, dialog, kontakty i współpracę” miasta z kulturą i religią krajów za wschodnią granicą, m.in. z Rosją, czy Ukrainą.
Dziennik negatywnie ocenia strategię promocyjną Lublina i akcentuje, że „milczenie nie zawsze jest złotem”. Podaje miastu za to kilka propozycji, czym może się pochwalić: Carnaval Sztuk Mistrzów, Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej „Kody”, wystawy i wernisaże ukraińskich artystów oraz oddolna inicjatywa społeczna „Pamiętajmy, że S17 to droga do ESK” i koncert Cesarii Evory. (es)
