„Matka bije Cygana nie za to, że kradł, ale za to, że dał się złapać” – tak rzecznik prasowy wałbrzyskiej PO skomentował niedawną aferę związaną z kupowaniem głosów w wyborach. Jak twierdzi na antenie lokalnej telewizji, proceder uprawiały wszystkie ugrupowania, a partia rządząca była po prostu gorzej zorganizowana – informuje portal Gazeta.pl.
Jak czytamy, niefortunnej wypowiedzi rzecznik Marek Rząsowski udzielił TV Wałbrzych kilka dni temu. Dotyczyła ona zarzutów prokuratorskich wobec byłego działacza Stefanosa Ewangielu, który miał stać na czele kilkunastoosobowej grupy osób oferującej pieniądze za oddawanie głosów na kandydatów PO. Przyznał, że choć partia istotnie głosy kupowała, robiły to również inne ugrupowania. W związku z tym jej główne przewinienie to zwykła nieostrożność i dopuszczenie do wykrycia procederu. Podsumowując wypowiedź, stwierdził: „staramy się mieć wysokie standardy, ale różnie wychodzi”.
Jak pisze Wojciech Szymański, za tę wypowiedź „rachunek wystawią mu Romowie, bo bardzo nie lubią, kiedy nazywa się ich Cyganami, i matka – Platforma Obywatelska – bo Rząsowski klepie na prawo i lewo o wstydliwej rodzinnej tajemnicy, którą ta najchętniej głęboko by ukryła”. Dziennikarz dodaje, że przyznanie się do winy mogłoby być odebrane jako przebłysk uczciwości, gdyby nie pewien istotny fakt. W pewnym momencie rzeczonej rozmowy rzecznik zorientował się, że popełnił gafę i próbował ratować sytuację stwierdzeniem typu: nie ma winy, bez udowodnienia. (iw)