Jak czytamy w Gazecie Wyborczej, zaledwie jedna trzecia posłów ma swoje profile na Facebooku, a 57 ma swój fanpage. Do tego większość polskich polityków wykorzystuje internet do autopromocji i nie odpowiada na pytania wyborców.
Autor przytacza wyniki badania przeprowadzonego przez Jana Zająca z Uniwersytetu Warszawskiego. Przed zeszłorocznymi wyborami badacze podający się za wyborców pytali o program polityków obecnych na Facebooku. Okazało się, że odpowiedziano jedynie na 13 proc. zadanych pytań.
„Blogi większość z nich prowadzi dla raczej z myślą o autoprezentacji, a nie jako rodzaj dyżuru poselskiego połączonego z poszukiwaniem dialogu z wyborcami, zwłaszcza z tymi niezdecydowanymi” zaznacza Michał Piotr Pręgowski, socjolog internetu z Politechniki Warszawskiej. A według Zająca Facebook nie pomoże wygrać wyborów, ale jest darmową platformą kontaktu z wyborcami.
W przypadku Internetu nie tylko o dialog chodzi, ale również o wizerunek polityków. Jak zaznacza Maciej Woźniak z agencji marketingowej SerachLab, Polacy wśród wszystkich Europejczyków zadają najwięcej pytań wyszukiwarkom. Stwarza to świetną okazję do zarządzania swoim wizerunkiem w sieci.
Sami politycy nie korzystają z tego narzędzia, ich przeciwnicy – owszem. Gazeta podaje przykład Donalda Tuska. Po wpisaniu w wyszukiwarce hasła „kłamca” na pierwszym miejscu w wynikach wyszukiwania przez pewien czas znajdowała się strona z Wikipedii, poświęcona premierowi. Podobna „niespodzianka” przytrafiła się Andrzejowi Lepperowi. Jego sejmowa strona pojawiała się na pierwszym miejscu w wynikach wyszukiwania po wpisaniu hasła „kretyn”. (ks)