Internet i bezpośrednie spotkania z wyborcami – oto recepta na wyborcze zwycięstwo. Wcześniej „wielu polityków wolało wykupić spoty telewizyjne i wydać pieniądze na plakaty, niż spotykać się z wyborcami. Teraz będą do tego zmuszeni” – powiedział na łamach Expressu Bydgoskiego dr Wojciech Jurkiewicz z UKW i KPSW.
„Teraz już za późno, by zbudować wizerunek w internecie. Internauci są bardzo wyczuleni na fałsz w sieci, idealnie wyczuwają, kto porusza się w sieci naturalnie i kto pojawia się tam od dawna, a kto robi to na potrzeby wyborów” – uważa poseł Paweł Olszewski z PO, który ma aktywne konto na Facebooku, jest na Twitterze i ma swoją stronę internetową oraz kanał na YouTube.
Zdaniem Jurkiewicza wiece wyborcze i inne tego typu aktywności w naszych realiach będą działaniami raczej wymuszonymi – „wielu politykom łatwiej było wykupić ogłoszenia i stworzyć spoty reklamowe niż spotykać się z wyborcami”.
Z drugiej strony „dobrze zorganizowane spotkania z ludźmi są najlepszym narzędziem do pozyskania ich głosów” i wygląda na to, że posłowie o tym dobrze wiedzą. Andrzej Walkowiak z PJN zauważa: „Spotkania z wyborcami są skuteczne, ale mają to do siebie, że różnie może być na nich z frekwencją. Generalnie w terenie wypadają lepiej niż w dużych miastach”. Powodem, dla którego partie takie jak PJN chętniej sięgają po takie rozwiązanie, są mniejsze środki finansowe: „Jako partia nie otrzymujemy subwencji z budżetu, jesteśmy biednym ugrupowaniem na dorobku. A spoty telewizyjne i wielkie plakaty to akurat dwie najdroższe formy reklamy w kampanii” – podkreśla Walkowiak. Z kolei Anna Bańkowska z SLD zakaz walki wyborczej w mediach uważa za „bezsensowny”: „Obawiam się, że miasta utoną pod stertami wyborczych plakatów i ulotek, bo cała »para« reklamowa może pójść w te środki przekazu”. (es)