Nie zamierzamy inwestować w coś, „czego nie rozumiemy”, co „ma zbyt wysoką cenę akcji” i wskazuje na to, że „mamy do czynienia z bańką spekulacyjną” – to między innymi z tych powodów polscy inwestorzy nie chcą wydać złotówki na Facebooka debiutującego właśnie na giełdzie. Może to być bardziej ryzykowne, niż się wydaje – przestrzega Puls Biznesu.
„Nie rozważamy inwestycji w akcje Facebooka ze względu na zbyt wysoką cenę akcji” – tłumaczy na łamach magazynu Bartosz Dembowski i zaleca ostrożność. Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, zarządzającego funduszami Investors TFI, trudno jest usprawiedliwić wycenę Facebooka na poziomie 100 mld USD za biznes generujący 3,7 mld USD przychodów i 1 mld USD zysków. „W przypadku takich spółek jak Apple jest trochę łatwiej określić prawdopodobieństwo popytu na produkty i usługi firmy w przeciągu kilku lat naprzód” – mówi. Autorka tekstu, Jagoda Fryc, pisze wprost, że inwestycja w akcje Facebooka może być bardziej ryzykowna, niż się wydaje: „wszystko dlatego, że efekt nowości portalu, który w największym stopniu decyduje o jego sukcesie, powoli zaczyna słabnąć”. Wtóruje jej Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI i wspomina o dużej konkurencyjności na rynku mediów społecznościowych oraz rotacji na pozycji lidera w przypadku, gdy nie nadąża się z wdrażaniem nowych rozwiązań. Tak samo uważa Niedzielewski – zaznacza, że „inwestując w wirtualne firmy, jak Linkedln czy Facebook, trzeba pamiętać o tym, jak łatwo i szybko można przejść z pozycji bohatera do zera”. Przykład? MySpace, kupiona w 2005 za 580 mln USD jako niekwestionowany lider w social mediach, a potem odsprzedana za ułamek tej sumy (35 mln USD w połowie ubiegłego roku). Ryzyko najlepiej obrazuje jednak inna wypowiedź Niedzielewskiego dla Pulsu Biznesu: „Sukces takich firm leży w rękach internautów, których sympatia szybko może ulec zmianie”. (es)