Najpierw była euforia lub wręcz histeria na punkcie zakupu akcji Facebooka. Szybko jednak przerodziły się one w lament i gniew, gdy ci, którzy się skusili, zaczęli na tym tracić. Polska Metropolia Warszawska The Times stawia pytanie: „Czy wielkie banki oszukały kupujących akcje Facebooka?”, a w USA robi się coraz głośniej o „przekręcie stulecia”.
W przypadku zwykłych śmiertelników można by było mówić o zwykłym inwestycyjnym pechu, gdyby nie fakty ujawnione kilka dni po giełdowym debiucie Facebooka. „Okazało się, że miliony ciułaczy nie zostało poinformowanych o możliwości spadku dochodów firmy. Informację tę wielkie banki obsługujące emisję przekazały tylko największym inwestorom” – czytamy w dzienniku. Nic dziwnego, że w Ameryce zawrzało – wszędzie mówi się o „przekręcie stulecia” i znowu za całe zło wini się duże amerykańskie banki. Wydaje się to zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że Amerykanie to naród najwięcej inwestujący na giełdzie. Skandal nabiera tempa – ostatnio wyszło na jaw, że analityk banku Morgan Stanley obniżył prognozy przychodów Facebooka tuż przed jego wejściem na giełdę, gdy trwała już akcja promocyjna dla inwestorów, a wiadomość o cięciu prognoz została przekazana tylko niektórym klientom. Według Henriego Blodgeta, redaktora bloga Business Insider, takie „selektywne ujawnianie informacji” jest sprzeczne z prawem.
Koniec końców dziś inwestorzy składają pozwy i przeciwko bankom, i przeciwko Zuckerbergowi, a analitycy określają debiut giełdowy Facebooka jako fiasko. Dwaj amerykańscy regulatorzy finansowi zapowiadają śledztwo w sprawie IPO. Niewykluczone, że bankowi Morgan Stanley zostaną postawione zarzuty – Facebook był wart 84 mld dol., ale w piątek, w momencie debiutu, na starcie wyceniono go na zawrotne 104 mld dol. Mało tego, inwestorzy szykują się też do złożenia pozwu przeciwko NASDAQ, bo ze względu na usterki na giełdzie w pierwszy dzień obrotu akcjami Facebooka wielu maklerów nie miało pewności, czy zlecane przez nich operacje zakończyły się powodzeniem. Kto jest winien? „Wszystko to wina stanowczo zbyt wysokiej wyceny” – uważa Richard Holway, prezes firmy analitycznej TechMarketView. Inny rozmówca gazety obwinia media: „To one pomogły zamienić Facebook w kultowy towar”. Nie zmienia to faktu, że najbardziej poszkodowani są „zwykli ciułacze”, którzy zgodnie twierdzą, że wartość portalu jest duża wyłącznie dzięki nim. Dlatego atmosferę w USA dodatkowo podkręcają historie takie jak ta: Jim Supple z Nowego Jorku odłożył 25 tys. na przyszłą naukę córki w college’u. Za namową 10-latki kupił za to akcje Facebooka i… stracił. (es)