Z raportu „Kurs na innowacje” wynika, że czasem środki unijne służą jedynie do wywołania „efektu popytowego”. A przecież „niekiedy informacja i edukacja publiczna stanowią obowiązek administracji podobny do budowania dróg i sypania wałów przeciwpowodziowych” – twierdzi Rafał Szymczak, prezes ZFPR.
Szymczak zauważa, że „w niektórych przypadkach wydawanie środków pomocowych przypomina palenie pieniędzmi w piecu”. Przyznaje także, że nie zawsze akcje informacyjne, np. Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, zachęcającej Polaków do posiadania dzieci, są udanym przedsięwzięciem. „Zasadniczy problem tkwi w tym, że usługi wielu branż, których zasadniczą wartość powinno stanowić doradztwo, są przez administracje bardzo często kupowane na podstawie porównania cen. Trywializując – pracę umysłu nabywa się tak, jakby kupowało się kilogram gwoździ” – dodaje. Dzieje się tak, ponieważ urzędnicy asekurują się i kryterium oceny redukują jedynie do ceny. Ponadto zbyt niskie kompetencje urzędników, zajmujących się informacją, objawiają się „bezradnością, arogancją, jednak rzadko powodują, że korzysta się z zewnętrznych ekspertów”. A to prowadzi do nieustannie trwających „negocjacji z zachowaniem konkurencji”, które zostają rozstrzygnięte zbyt późno. Szymczak radzi, aby „sięgnąć po sprawdzone przez sektor prywatny podejście do kupowania usług doradczych, gdzie istotnym kryterium wyboru jest doświadczenie oferenta i konsultantów proponowanych do projektu”. Dodaje też, że lepiej wydać niemałe środki unijne na innowacyjną gospodarkę niż na wywołanie „efektu popytowego”, któremu blisko „do palenia pieniędzy w piecu”. (kg)