W raporcie spółki PL.2012 przyszły wpływ Euro na ruch turystyczny wyrażony jest w dodatkowych setkach tysięcy turystów i miliardach złotych, które mają wydać nad Wisłą. Jak czytamy w Wiadomościach Turystycznych, prognozowane wzrosty są nierealne, a korzyści rzeczywiste jedynie w cudzysłowie.
Jak wynika z przykładów podanych w artykule, prognozy ekspertów od rynku turystycznego wielokrotnie już zawiodły. Jeszcze rok przed mistrzostwami prognozowano, że do Polski przybędzie 1,5 mln turystów. Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Euro te przewidywania zredukowano do 0,8 – 1 mln. Ostatecznie Polskę odwiedziło ponad 650 tys. turystów.
Nie wiadomo również, ilu gości przybędzie do nas w następnych latach. Z doświadczeń organizatorów Euro w ubiegłych latach wynika, że Polska może się wręcz spodziewać mniejszej liczby turystów w przyszłości. W przypadku Portugalii (Euro 2004), w roku rozgrywania imprezy liczba turystów zmalała o 0,8 proc. w stosunku do 2003 roku. Rok po imprezie liczba odwiedzających spadła jeszcze o 0.3 proc. Austriacy (Euro w 2008 roku) odnotowali w roku organizacji imprezy wzrost liczby przyjazdów o 5,6 proc., ale już w 2009 wskaźnik ten zmalał o 2,6 proc. Dlatego możliwe, że Euro 2012 wcale nie będzie punktem zwrotnym dla polskiej turystyki.
Jednym z najważniejszych elementów „efektu polskiego” miało być także przełamanie stereotypów na temat Polski i poprawienie wizerunku naszego kraju. Według Brand Finance Institute wartość narodowej marki naszego kraju wzrosła o 75 proc. Jak przekonuje jednak Leszek Ostaszewski z Travel Project, aby wykorzystać szansę, jaką dało nam Euro, niezbędna jest intensywna promocja. POT musi przypominać za granicą, że jesteśmy atrakcyjnym krajem. (ks)