czwartek, 19 września, 2024
Strona głównaAktualnościŁazarewicz w Angorze: nie mam trupa w szafie, to moja legitymacja...

Łazarewicz w Angorze: nie mam trupa w szafie, to moja legitymacja ubezpieczeniowa

„Ja nie wiem, jaka jest ta ustawa i jej nie oceniam. Wiem tylko, że MDI wzięło grube pieniądze za to, że podjęło się zadania zmiany tej ustawy. Napisa­łem, w jaki sposób oni działali i we­dług mnie jest to nieetyczne” – tłumaczy na łamach Angory Cezary Łazarewicz.

Łazarewicz w rozmowie z tygodnikiem podkreśla: „Co do faktów jesteś z MDI w zgodzie”. Dodaje jednak, że wcześniej, pod­czas zbierania materiału, przedstawiciele firmy wielokrotnie wprowadzali go w błąd, a teraz wszystkie opisane przeze niego fakty potwierdzili, mówiąc, że działa­li superprofesjonalnie. „Ja twierdzę, że nie jest to profesjonalne, jeśli agencja podszywa się pod ekolo­gów, prowadzi akcję społeczną, wy­korzystuje polityków bez ich wiedzy czy nawet dziennikarzy (Adama Wajraka) i atakuje zza węgła” – zaznacza dziennikarz. Jego zdaniem MDI dopuściła się „manipulacji” przy ustawie. A później „groźbami i szanta­żami próbowała powstrzymać publi­kację tekstu w magazynie Wprost. Łazarewicz podkreśla także, że wszelkie próby wpływania na prawo są zgodne z prawem, kiedy robią to lob­byści, a niezgodne, kiedy robi to agencja PR-owa. „Jak się wy­wiera wpływ na stanowienie prawa, to należy się zarejestrować jako lob­bysta i działać z otwartą przyłbicą, mówiąc: działamy w interesie „Orła Białego”, nazywamy się MDI, produkujemy film. Jako MDI zbieramy podpisy pod petycją do ministra Korolca, bo chcemy zmienić tę ustawę” – zarzuca MDI. Dodaje poza tym, że „gdyby Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów uczciwie chcieli rozma­wiać”, to chciałby ich zapytać, „w jaki sposób generują teksty w ga­zetach, a tym się chwalą swoim klientom”. Powołuje się w tym miejscu na raport, z którego wynika, że w ubiegłym roku dla KGHM MDI „wygenerowało” około 140 tekstów. „Według mnie polega to na tym, że klient domaga się jakiejś konkretnej, korzystnej dla siebie informacji, a fir­ma – w tym wypadku MDI – dostar­cza gotowce dziennikarzom. Tego jednak nie wiem na pewno, bo – jak wspomniałem – oni nie chcieli ze mną rozmawiać” – czytamy w gazecie.

Łazarewicz krytykuje również dziennikarzy.  Twierdzi:„My jako czytel­nicy jesteśmy   bezbronni,   kiedy dziennikarz jest nieuczciwy, czyli bierze gotowce lub teksty przygoto­wane przez agencje PR-owskie, nie zaznaczając tego”. MDI zarzuca to, że firma rozlicza się z każdego gene­rowanego tekstu. „Wysyła do klienta
informację, że pan X napisał dla niej dobry tekst. Przykładowo – o preze­sie Wirthcie z KGHM. l że to duży sukces. Tylko że czytelnicy nie wie­dzą, że dziennikarz X pisał na zamó­wienie. Myślę, że ujawnienie tego procederu sprawi, że dziennikarze będą ostrożniej podchodzić do in­formacji podsuwanych im przez te­go typu agencje” – mówi. I przyznaje na koniec: „Nie mam trupa w szafie, więc mnie szantażować nie można. To taka moja legitymacja ubezpie­czeniowa”. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj