„Obok tych, którzy reklamują sukcesy władzy, są specjaliści od czarnego PR-u (…) Kłamliwe, zmanipulowane, wybiórcze informacje można rozsiewać indywidualnie. Ale po co się męczyć, skoro zajmą się tym, z zachowaniem pełnej dyskrecji, wyspecjalizowani fachowcy?” – czytamy w tekście Piotra Lisiewicza opublikowanym w dzisiejszym numerze Gazety Polskiej.
Według cytowanego w artykule politologa Jakuba Świderskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, obok „białego” i „czarnego” public relations, w polskiej rzeczywistości istnieje forma pośrednia, polegająca na manipulowaniu faktami ze szkodą dla życia publicznego.
Jako przykład takich nieetycznych działań PR-owych, Gazeta Polska przywołuje sytuację Janusza Kaczmarka. Odwołany ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych, podejrzewany o niejasne interesy z Ryszardem Krauze, a następnie zatrzymany przez ABW polityk, postanowił poprosić o pomoc agencję. Wynajęta firma, Glaubicz Garwolińska Consultants, specjalizująca się w sytuacjach kryzysowych, miała ratować wizerunek skompromitowanego eksministra.
„Trzeba przyznać, że późniejsza kampania na rzecz ratowania wizerunku Kaczmarka była imponująca. Były wywiady w głównych mediach w roli autorytetu obnażającego rzekome kompromitujące praktyki PiS. Była książka »Cena władzy« (…) Kaczmarek bywał też na urodzinach Lecha Wałęsy, twardo bronił go również Roman Giertych” – czytamy w artykule. Jak jednak zaznacza autor, nie wiadomo czy i – jeśli już – z którymi z tych działań miała związek wspomniana agencja. „Niemniej rozmach kampanii i chęć uczestniczenia w niej przez dziennikarzy czy polityków wydają się zaskakujące” – dodaje.
Przykładem „czarnego PR-u” jest za to według Lisieckiego sposób przedstawiania w mediach badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej zespołu Antoniego Macierewicza. Wyrwane z kontekstu zdania i nieuzasadnione wątpliwości co do kompetencji ekspertów, miały być częścią PR-owego pakietu „wariat Macierewicz plus profesorowie dyletanci”, którego celem było odwrócenie uwagi mediów od nieudolności władzy. Jak sugeruje autor, za tuszowaniem prawdy o Smoleńsku stał „główny propagandysta Tuska”, Igor Ostachowicz, który złamał w ten sposób postanowienia Kodeksu Etyki Polskiego Stowarzyszenia Public Relations.
W artykule czytamy także o sprawie MDI kontra Łazarewicz, która „obnażyła” skrywane na co dzień rozgrywki pomiędzy specjalistami od wizerunku. Ma to być dowód na wzrost roli, jaką pełni PR w czasie rządów Platformy Obywatelskiej: „Rządzący od najwyższego po najniższy szczebel stracili opory przed reklamowaniem się za publiczne pieniądze. (…) Tajemnicą poliszynela jest, że często agencje reklamowe dostają bardzo dobrze płatne zamówienia od instytucji państwowych czy samorządowych na ich promocję”. Tak, według poproszonego o komentarz w tej sprawie politologa Rafała Chwedoruka z UW, powstaje szara strefa polityczna. (jl)