Jak wynika z artykułu, Facebook czy Twitter stają się czasem areną, na której niezadowoleni współpracownicy wylewają swoje żale dotyczące byłych parterów biznesowych. Na rynku powstaje wiele nowych firm, ludzie relatywnie często zmieniają miejsca pracy. Często z dotychczasowym pracodawcą nie rozstają się w zgodzie.
Nieprzychylne opinie o pracodawcy lub partnerze biznesowym (np. dotyczące zaległych płatności) bywają publikowane na oficjalnych profilach firm. Zdarza się, że rozżaleni użytkownicy zakładają „grupy hejtingowe”, które mają na celu oczernienie współpracownika. Zwykle grupy te są tajne, a główny zainteresowany nie ma pojęcia o ich istnieniu. Założyciel grupy wysyła zaproszenia do osób z branży próbując wciągnąć je w konflikt.
„Powszechnie wiadomo, iż wiele agencji i podwykonawców ma swoje profile w internecie. To nieuchronnie niesie za sobą okazje do wyrażania za równo pozytywnych jak i negatywnych opinii przez innych użytkowników tych serwisów – m.in. byłych klientów, pracowników i podwykonawców” – mówi cytowana w artykule Kinga Chrapisińska, event manager Tupperware Polska.
Czasem przedstawiciele branży upubliczniają frustracje także na własnym profilu. Tak było w wypadku Łukasza Smolińskiego, prezesa Braishake, który na swoim wallu wyraził niezadowolenie z wyniku przetargu, który ogłosiła firma Porsche.
Rzadko się zdarza, by po zażegnaniu sporu osoba wpisująca niepochlebne komentarze poinformowała również o pomyślnym rozwiązaniu sytuacji. A niesmak i nadszarpnięta reputacja pozostają.
„Wizerunek firmy w social mediach to w chwili obecnej jeden z bardziej znaczących elementów jej ogólnego obrazu. Dlatego też nie raz zdarzało mi się sprawdzać profile partnerów biznesowych. Oglądałam np. ich dotychczasowe realizacje aby móc wyrobić sobie pogląd na temat poziomu profesjonalizmu, jaki reprezentują” – mówi Nina Żukowska, szkoleniowiec EMTG (event manager training group). I dodaje, że jednak bardziej zwraca uwagę na treści, jakie zamieszcza sama firma, niż na komentarze użytkowników.
Jednak, jak przypomina Marta Gołda, zarówno firmy, jak i osoby fizyczne oczerniane za pośrednictwem portali społecznościowych mogą się przed tym bronić kierując sprawę do sądu. Niektóre wpisy mogą bowiem zostać uznane za naruszające dobra osobiste. (jl)