Aktywność Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, w social mediach jest zaskakująca. Okazuje się jednak, że autorem wpisów nie jest prezydent, ale jego pracownik. W sieci liczy się szczerość, zatem taka strategia może być tragiczna w skutkach – czytamy w gazecie Wyborczej Trójmiasto.
„Prezydent zawsze podkreślał, że wprowadzeniu profili społecznościowych pomaga mu grono współpracowników” – stwierdził rzecznik prezydenta Antoni Pawlak. Dodaje też, że wszelkie treści muszą mieć jego akceptację zanim zostaną opublikowane. Wiadomo jeszcze, że najpierw „aktywnością prezydenta Gdańska zajmowała się agencja PR, której założyciel – Tomasz Nadolny – został kilka miesięcy temu doradcą Adamowicza” – czytamy w gazecie. Wpisy są prowadzone w pierwszej osobie, choć prezydent nie jest autorem wszystkich wpisów. Dobry pomysł na komunikację? „Taka strategia zawsze źle się kończy, bo w sieci fałsz w końcu zostaje wyłapany. Najlepiej, jak robi to zresztą wielu polityków, jasno komunikować, czyjego autorstwa jest wpis lub odpowiedź na pytanie – prezydenta czy pracownika biura. Dlaczego to ważne? W sieci liczy się szczerość. Odbiorcy tych komunikatów zakładają, że na tym opiera się wymiana” – komentuje Bartłomiej Rak z Socjomanii. (kg)