Gdyby wybory odbywały się dziś, na PO głosowałoby 33,5 proc. respondentów. PiS mógłby liczyć na 2 punkty procentowe mniej – wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego dla Newsweeka.
W porównaniu z sondażem Newsweeka sprzed miesiąca znaczący wydaje się wzrost poparcia dla PO. Jej słupki urosły o 5,3 pkt. proc. Natomiast poparcie dla PiS-u także wzrosło, ale jedynie o 0,1 proc.
Dr Jacek Chołoniewski, szef firmy Estymator, która przeprowadziła badanie, twierdzi, że wyniki mogą mieć wpływ także zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego (25 maja 2014 r.). „Bliski termin wyborów sprawia zazwyczaj, że ankietowani w sondażach odpowiadają bardziej rozważnie, mniej emocjonalnie. Wyborcy jeszcze niedawno „obrażeni na PO” mogą do niej wracać – komentuje.
Inaczej zmianę sondażowego lidera interpretuje dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. „Trudno wskazać, czym PO mogła przekonać wyborców. To, że partia rządząca prowadzi w sondażu, jest raczej efektem słabości PiS-u, który przez ostatnie ponad pół roku miał przewagę, ale nie potrafił jej zdyskontować. Politycy tej partii zamiast wyjść do ludzi woleli zajmować się politycznymi dysputami o Smoleńsku czy przechwalać fizycznymi atrybutami” – przypomina Jabłoński. Według niego w komunikacji „face to face” PO ma przewagę nad PiS-em, choćby dlatego że premier Tusk potrafi spotkać się nawet z ludźmi wściekłymi na jego rządy.
Czy przewaga odzyskana przez PO będzie trwała? Obaj eksperci twierdzą, że trudno jeszcze mówić o trendzie. (es)