Rzeczywistość zlewa się ze światem wirtualnym. Jesteśmy coraz bardziej aktywni, ale w mediach społecznościowych. Lajkujemy, komentujemy i dzielimy się zdjęciami. Po prostu kreujemy siebie – czytamy w Expressie Bydgoskim.
Właściwie nie rozstajemy się ze społecznościówkami. „Mam na stałe zainstalowaną aplikację, dzięki, której wiem, co się dzieje na fejsie. Po powrocie do domu włączam komputer, bo na klawiaturze łatwiej się pisze ze znajomymi. Później wrzucam zdjęcia na Instagram” – czytamy w gazecie. To przykład społecznościowego rozkładu dnia, który zapewne jest powielany przez wielu użytkowników. Co nas tak mocno przyciąga do takich portali? Po pierwsze, działa tu prawo owczego pędu – w końcu konto na FB ma prawie jedna trzecia Polaków. Po drugie, „Facebook jest raczej tylko przystankiem w drodze do jeszcze nowszych, lepiej zaprojektowanych serwisów. Prędzej czy później wyleczymy się z niego, tak jak wyleczyliśmy się z Naszej Klasy” – przewiduje Wojciech Walczak z Instytutu Socjologii UMK w Toruniu. Jednak zanim się z niego wyleczymy, to będziemy napawać się jego możliwościami – nieograniczonej komunikacji, dostępu do informacji oraz promowania siebie i swoich talentów niskim kosztem. (kg)