Jak informuje Newsweek, w Polsce internetowy marketing szeptany trzyma się mocno. Szacuje się, że nawet jedna trzecia komentarzy w sieci jest fałszywa. „Nie jesteśmy w stanie temu zapobiec” – twierdzi Wiesław Gałązka, specjalista ds. wizerunku medialnego.
Choć istnieją agencje, które posiadają serwisy do prowadzenia w sieci marketingu szeptanego, to – jak zauważają autorzy – chętnych by pisać posty za pieniądze jest tak wielu, że nie trzeba korzystać z usług firm zewnętrznych. Dr Monika Kaczmarek-Śliwińska, wykładowca Politechniki Koszalińskiej, rozmowie z Newsweekiem, przyznała, że więcej niż co trzeci wpis wydaje jej się podejrzany. Zauważyła też regułę: „Wprowadza się jakiś element, który ma uwiarygodnić wpis. Wychodzą wtedy zdania w rodzaju: »Mnie się to nie sprawdziło, ale mojej koleżance bardzo pomogło«”. Jak wyglądają wpisy na zamówienie? Styl pisania powinien być zmienny i lepiej, gdy znajdą się w nim błędy ortograficzne. „No i trzeba dbać o to, żeby komentarze nie były letnie. Muszą być emocje. Warto wrzucić jakiś wulgaryzm” – wyjaśnia jedna z osób, która na co dzień pisze posty na zamówienie.
W Polsce, w przeciwieństwie do wielu krajów zachodnich, tego typu działania nie są wystarczająco tępione. A klient chce widzieć, że ma fanów. „Jeśli jest firma, którą polubiło tylko 300 osób,to coś chyba nie tak. Żyjemy w świecie liczb. Wszystkiego musi być mega dużo. A już te komentarze wpisywane na zamówienie… Można się uśmiać – przyznaje jedna z właścicielek agencji w rozmowie z tygodnikiem. Gałązka dodaje z kolei, że ciężko zapobiec zjawisku fałszowania opinii w sieci. Tym bardziej, że 56 proc. Polaków wierzy w prawdziwość tego, co znajdują w sieci – wynika z badań European Trusted Brands, na które powołują się autorzy. To oznacza, że opinia ma wciąż większe znaczenie od reklamy. „Dopóki wyniki badań się nie zmienią, nie zmieni się rola komentarzy” – czytamy dalej. (mw)