Jan Komasa na swoim facebookowym profilu tłumaczył, że premiera „Miasta 44”, pokazana na Stadionie Narodowym, jest wyłącznie „wersją stadionową”. Krytycy zarzucają mu, że nie potraktował poważnie widowni, a reżyser odpowiada: „mój prywatny wpis został potraktowany jako oficjalne stanowisko”.
Gazeta.pl przypomina, jak reżyser skomentował uwagi recenzentów jego najnowszego filmu, „Miasto 44”. „Nieco współczujemy wszystkim miśkom, które zdążyły już podsumować i zrecenzować nieskończony film, mimo usilnych naszych próśb, by tego jeszcze nie robić” – napisał na swoim profilu. Wpis wywołał dużo kontrowersji. Jak czytamy, krytycy zasugerowali twórcy problem z przyjęciem krytyki. Pojawiały się również komentarze, że reżyser nie traktuje poważnie swojej 12-tysięcznej widowni, skoro pokazał jej nieskończony film.
Teraz Komasa w specjalnym oświadczeniu odnosi się do poprzedniego wpisu. Jak zaznacza, media potraktowały prywatny post jako oficjalne stanowisko jego, jak i dystrybutora i producenta filmu. „Zmiany, o których napisałem na swoim prywatnym profilu, mogą być w dużej mierze niezauważalne dla widzów, ale dla mnie jako twórcy filmu, nad którym pracowałem 8 lat, mają istotne znaczenie” – dodaje reżyser. (mw)