W zeszłym roku CBOS zapytał Polaków o to, co ich łączy. Część respondentów wskazała na nienawiść. W materiale o naszej narodowej wściekłości Newsweek cytuje 39-letniego PR-owca, opowiadającego o swojej irytującej codzienności. „Skąd mam, k…, wiedzieć? Muszę rzucać coś na odczepnego albo przemilczeć” – tak odpowiada on swojej partnerce, gdy ta pyta o godzinę powrotu z pracy.
„Wkurzony to ja jestem już właściwie od rana. Wstaję o 6.30, kawa, komputer, przeglądam wiadomości” – zaznacza cytowany PR-owiec. Gdy idzie do łazienki już wie, że to będzie zły dzień. Przyznaje, że nie jest najlepiej ani w jego związku, ani z jego finansami. Denerwują go ślamazarni kierowcy, partnerka dopytująca się o to, co miał zrobić dzień wcześniej (a nie zrobił), czasem także własna córka.
„Jest olbrzymi poziom frustracji, widoczna wściekłość w zwykłych, codziennych sytuacjach” – zaznacza psycholog Paweł Pawłowski. Jak dodaje Przemysław Staroń, psycholog i kulturoznawca z SWPS, jej przyczyną jest „jest nieustanna frustracja z powodu niezrealizowanych potrzeb”. Według Krzysztofa Kuchciaka, wykładowcy mediacji na UJ, teraz Polacy osiągają „apogeum złości i nienawiści”. Ma jednak nadzieję, że z czasem zaczniemy się uspokajać. Jak na razie badania CBOS-u (monitorującego naszą kondycję psychiczną) pokazują, że ponad połowa Polaków czuje się zdenerwowana i rozdrażniona. (ks)